Dorosłe dzieci mają żal. Co się stało z tamtym duchem?

Jedyny obraz PRL, jaki znają, to ten z telewizji. Młodzieży, która nie zainteresuje się tematem dogłębnie, jawi się on jako absurdy w Misiu, Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, albo w Nie ma róży bez ogniaabsurdy budowlane, obyczajowe, nowomowa urzędnicza tak żałosna, że aż śmieszna. To o nich w głównej mierze toczyła się walka w wyborach prezydenckich. W parlamentarnych też. Kim jest pokolenie Y? 


Obecne pokolenie 25-latków, a więc można rzec, że ludzi, którzy tę młodość właśnie kończą (choć pewnie socjologicznie to się nie do końca zgadza, bo granica młodości się ciągle przesuwa), pamięta już tylko wolne wybory, referendum akcesyjne do UE, wolność osobistą i testy będące symbolem edukacji szkolnej na każdym jej etapie.

 

 

 

# Disney, Paktofonika i manga

 


To o nas – o moich znajomych, przyjaciołach i o mnie. Wychowały nas blokowiska, kultura hip-hop i dobiegający z głośnika rap. Albo w alternatywnej wersji disco-polo, dyskoteki w remizach i w miejskich klubach. Gry telewizyjne, kartridże z tymi grami kupowane od sprzedających na bazarach obcokrajowców. Rozkwit kiczu, tandety
made in China, disneyowskie animacje, które wypierały z dobranocek Reksia, Bolka i Lolka a także Baltazara Gąbkę (którzy, uczciwość wymaga to dodać, byli popularni, ale stopniowo ustępowali). Cartoon Network, Pokemony i chipsy z żetonami. Edukacja ekologiczna po dzieciństwie, które nie liczyło się z naturą i lekce sobie ważyło symbiozę z przyrodą. Eksperymenty w szkole, testy i egzaminy sprawdzające poszczególne kompetencje, okrojenie materiału, by za kilka lat go nabrzmieć szczegółami i szczególikami ze wszystkich możliwych dziedzin nauki.

 

 

 

Z drugiej strony napływ technologii, coraz nowszych rozwiązań. Gry telewizyjne zamienione na komputery z Windowsem 95 i tak do „ósemki”, po drodze PC-ty z czarno-białym ekranem, kolorowym, kineskopowym i tym „płaskim” LCD, laptopy, tablety, smartfony, smartwatche, empetrójki i MP4. 

 

 

Ogarnęliśmy technologię, ale nie całą.  

 

 

 

I jest jeszcze scheda po komunie z ukrytym w muzyce przed cenzurą ezopejskim przesłaniem. Róże Europy, Obywatel GC, Turbo. Urodzeni w latach sześćdziesiątych (…) Co się z nami dzieje wojownicy (…) – to z piosenki tych pierwszych. Co z tym duchem? Wielu jego posiadaczy, obecnie po 50-tce, poszło do polityki. Po okresie walki wewnętrznej z zastaną rzeczywistością, po 89. sami stali się częścią nowej władzy. Ci niegdyś zasłuchani w takie utwory jak Mamy dla was kamienie, wrogowie rządzących, utopiści, jawią się jako ulegli systemowi idealiści, których pochłonęła władza.

 

 

Wciąż nie potrafimy zrozumieć tego cynizmu. Ale tak chyba było w historii świata z każdym pokoleniem.

 

 

 

To przeciw nim buntują się młodzi wyborcy. To ci, którzy w rządzących widzą obłudników, tych którzy mamią. To ci, którzy chcą odmiany ale nie wiedzą, co zrobić, by rzeczywistość faktycznie odmienić. Bojowy duch i chęć zmiany świata. Jak słaby Kordian, którego prowadził duch silniej, niż fizyczna krzepa. Ten sam romantyczny mit ciągłej walki (który przecież, jeśli nie przeciw fizycznemu i realnemu zagrożeniu, to w czasach pokoju objawia się przeciw formie w sztuce i w awangardowych zrywach wobec porządku).

 

 

 

Stosunki zagraniczne widziane są jako służalczość (Słowacki: Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą! //Pawiem narodów byłaś i papugą;//A teraz jesteś służebnicą cudzą), a sami rządzący dbają tylko o to, by wystarczyło i dla nich (analogia z Potopu: Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi (…) i kto żyw naokoło. (…) z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy). Lubimy czasem dołować się, słowa wyrywać z historycznego kontekstu i łatać nimi aktualne wydarzenia.

 

 

 

I nic to, że ,,władza deprawuje”, ważne że bojowy duch żyje, a i mit podsuwa tu bohatera, który bezinteresownie coś zmieni na lepsze. Wydawać by się mogło, że oczekiwanie na tego, którego imię czterdzieści i cztery, nadal trwa.

 

 

 

W tym wszystkim widać dwie rzeczy: potężnego ducha, chęć i siłę, by niszczyć mury, ale obok jest niemoc. To tak jak inicjatywami obywatelskimi, które zabetonują formalności, procedury i paragrafy. One tłumią potencjał, ale i studzą rozgrzany entuzjazm.

 

 

 

Jednak politycy to nie tylko ci, którzy zajmują się rzeczami wielkimi. Często są one mało efektywne medialnie. Do mainstreamu docierają jednak te wielkie – znaczące w oczach opinii publicznej – sprawy. Buntowanie jest modne. I było. Łatwiejsza jest krytyka niźli jej brak.

 

 

 

# Pokolenie Y – pokolenie na dobre czasy?

 

 

 

Wśród tych urodzonych po 1989 roku, niepamiętających PRL-u, są „igreki”. To ludzie urodzeni w latach 1980-1996. Joeri Van den Bergh i Mattias Behrer, autorzy Jak kreować marki, które pokocha pokolenie Y określają tę grupę następująco: 

 

 

,,dzieciom kształtującym generację Y nieustannie powtarzano, że każda decyzja jest równie ważna. Dorośli brali pod uwagę ich zdanie w niemal każdej dyskusji i pozwolili im swobodnie się rozwijać (…) są zdecydowanie bardziej krytyczni i cyniczni od swoich poprzedników. Trudniej jest ich również czymkolwiek zaskoczyć (…). Kiedy tylko przychodzi im do głowy jakiś pomysł, natychmiast chcą go zrealizować”.

 

 

 

W przeciwieństwie do poprzednich pokoleń, cechuje ich optymizm. Nie martwią się na zapas tym, co w przyszłości. Jak wspominają autorzy książki, nie boją się o przyszłą pracę. Chcą też przekraczać granice i podejmować ryzyko. Rodzice pomagają im w tym. Pragnąc akceptacji przez nastolatka, poświęcają mu mnóstwo uwagi (więcej niż reprezentantom poprzednich pokoleń, nazywa się to nawet ,,syndromem małego cesarza”). Marka, którą firma powinna wykreować, by trafić do pokolenia Y, powinna być nastawiona na indywidualizm, spersonalizowanie, wolność, budowanie przyjacielskiej relacji oraz świeżość.

 

 

 

To oczywiście wizja niemieckich ekspertów, którzy wypowiadają się na podstawie wieloletnich obserwacji i wiedzy socjologicznej. Nie ulega jednak wątpliwości, że rozwój technologii i globalizm sprawiły, że te same cechy, przekazywane w tych samych programach i produktach popkultury, trafiają niezależnie od szerokości geograficznej.

 

 

 

# Jak ich złapać?

 

 

 

Wolność, niezależność, godziwe warunki pracy, wizja oparta o brak konieczności emigrowania z kraju – to były te przekazy, które młode pokolenie chciało, by wybrzmiały. I alternatywa dla polityki, która kojarzy się nie z dobrem ogółu, a prywatnymi interesami. Tegoroczne wybory prezydenckie. Kandydaci starali się dotrzeć do młodych tak, jak tylko potrafili. W drugiej turze do gry weszła córka Andrzeja Dudy, w publikacji zdjęcia której prześcigały się opiniotwórcze portale informacyjne. Bronisław Komorowski poszedł do programu Kuby Wojewódzkiego. Po pierwszej debacie, gdy zaprezentował się w niemodnym garniturze i z ,,niemedialnym” krawatem, który w telewizji nie współgrał z medium, wyciągnął wnioski i zaprezentował się w modnej i eleganckiej marynarce.

 

 

 

Zanim jednak doszło do drugiej tury, znaczna część kandydatów zaprezentowała się na Instagramie – medium luźnym, niepoważnym dla polityków (i to walczących o fotel prezydenta). Choć traktowany po macoszemu, był ,,przy okazji”, ,,na w razie czego”. Zarówno profil Bronisława Komorowskiego, jak i Andrzeja Dudy, były profesjonalnie prowadzone, zlecone widocznie sztabom obu, a w nich specjalistom od social mediów. Choć obserwujących profile w obrazkowym medium można było policzyć nie w tysiącach, a w setkach, nie zlekceważono młodego odbiorcy.

 

 

 

Młodzi dostrzegli, że są ważni, że z ich zdaniem muszą się liczyć rządzący. Dlaczego? To młodzi obsługują w znacznej mierze media społecznościowe. Już nie radio, prasa i telewizja kierują opinią publiczną, ale uczestnicy i odbiorcy czwartej władzy. W czasach, gdy odbiorca jest jednocześnie nadawcą politycznej treści zwrotnej. Jego bunt wyświetla się na ,,tablicy” facebookowych przyjaciół, udostępniony trafia do kolejnych osób. Każda wpadka polityka trafić może na ,,memy” albo własnoręcznie stworzone infografiki. Społeczeństwo obywatelskie, jeśli ma dobrze funkcjonować, w pełni ma szansę rozkwitnąć w sieci.

 

 

 

 

 

# Z jak Zorro z Facebooka

 

 

 

Nie dziwi więc, że niezabieganie o ich zdanie może wiele kosztować polityka. Głos ten będzie coraz wyraźniejszy. W tegorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych wzięli udział także młodzi urodzeni w 1996 roku, a więc kolejne pokolenie po owym ,,Y”. Autorzy wspomnianej wcześniej książki tak ich opisują: ,,Przedstawiciel pokolenie Z uczy się posługiwać myszką komputerową w wieku niespełna dwóch lat. Komputer nie jest dla niego zwykłym urządzeniem, lecz stanowi nieodłączny element codziennej rzeczywistości. Sposób, w jaki wpłynie to na jego sposób myślenia i zachowanie, jest dziś nie do odgadnięcia. Pewne jest natomiast, że nowoczesne technologie będą wykorzystywane w procesie nauki skoncentrowanej na sukcesywnym poszukiwaniu informacji, syntetyzacji oraz zastosowaniu zdobytej wiedzy w praktyce”. Słowa te napisano w 2011 roku (oryginalne wydanie książki, polskie pojawiło się rok później). Ostatnie zdanie tej definicji mogliśmy zaobserwować w praktyce w czasie ostatnich wyborów. Obserwujemy je też codzienne na portalach społecznościowych, blogach, portalach dziennikarstwa obywatelskiego. Pora więc, by pokolenie Y oddało pałeczkę w sztafecie „zetom”. Igreki wkrótce będą musiały zrobić obok siebie miejsce na piedestale dla innych. Nie dlatego, żeby sami chcieli, to technologia i jej ciągły rozwój to na nich wymusi.

 

 

 

# Od tego trzeba zacząć, że…
Poznanie tych mechanizmów chroni przed frustracją. Młodzież buntowała się i robi to nadal. Korzystają na tym cynicy, starzy wyjadacze politycznego chleba. Pokolenie Y łatwo jest zwabić kilkoma metodami mającymi dawać poczucie wspólnoty, paroma hasłami, odpowiednimi barwami i interaktywnością środków działania. Gdzieś jednak rozmywa się przesłanie.
A to jest proste. Żadnej utopii i żadnej idylli nie będzie. Protest songi to piosenki, które wykonały swoje zadanie i pozostały na kartach minionego ustroju. Przypominają, ale już nie działają. Może tylko trochę pobudzają ducha i chęć walki. Bo zawsze jest z kim walczyć. Wspólny wróg zawsze integruje. Możemy śpiewać i słuchać, i niewiele to da. Warto jednak posłuchać cyników. I rozliczać.
———
Autorem zdjęcia jest Joshua Earle; zdjęcie na licencji CC0 pobrano ze strony www.unsplash.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *