Czy można cieszyć się życiem, gdy na świecie jest tyle cierpienia?

Czy można pisać o rzeczach błahych, gdy na świecie jest tyle cierpienia? To pytanie zadałem sobie kilka lat temu. 

To pytanie towarzyszy mi też od pierwszych miesięcy istnienia tego bloga. Wiedziałem bowiem, że tak często piszę o rzeczach w gruncie rzeczy banalnych – choćby o filmach, książkach. One są ważne – one są bardzo ważne. Ale ich dominowanie, ale ich przewaga nad bólem, cierpieniem, niesprawiedliwością? 
Wielokrotnie o tych poważnych, ciężkich tematach, choćby we wpisie Zaraza w czasach miłości, czy też w Przemija postać tego świata).
I co potem? Za kilka dni znowu (oczywiście stopniowo, nie przeskakując zbyt radykalnie między tematami) problem wygasał, powracała radość, szczęście – rzeczy pozytywne. Nie można zwariować, popadać w pesymizm, w ciągłą martyrologię, gdy jest wokół spokojnie.
 
Coś jednak nie dawało mi spokoju. Danuta Szaflarska,  świetna aktorka z przejęciem opowiadała o Powstaniu Warszawskim w filmie dokumentalnym Inny świat. Chwile grozy i autentycznego bólu mieszają się z radością płynącą z serca. Działalność artystyczna aktorki z okresu wojennego. Bo kultura nam zawsze towarzyszy. Ten przykład przyszedł jednak później. Gdy wątpliwość pojawiła się w mojej głowie, przypomniała mi się Małgorzata Kożuchowska, która prywatnie (i w przestrzeni celebryckiej) znana jest ze swojego zaangażowania w kwestie społeczno-religijno-kulturalne, występuje jednak w serialach, komediach. Taki przykład, bo jest w nim pewien kontrast: religia i wyznawane wartości (silny fundament dla człowieka) i rozrywka (postrzegana, oczywiście stereotypowo, jako przeciwieństwo fundamentu). 
Sztuka ma moc przemiany, zmiany mentalności i dawania wzorców. Gdy już człowieka się nakarmi i nie będzie głodny, kultura mu powie, jak zdobywać już samemu pożywienie. Tyle że na pusty (fizycznie) żołądek niewiele zdziała.
 
Obok spraw poważnych istnieją też te łagodniejsze. Obok bólu i cierpienia – radość. 
Prawda jest też taka, że i w gettach istniał kabaret.
 
Ale to nie temat tekstu.
# Radość, czy płacz?
 
Tak jak wspominałem, miałem dylemat, czy pisać o rozrywce, kulturze, rzeczach lekkich, gdy na świecie jest tyle cierpienia, biedy, problemów. Czy i o tym pisać? Życie jest krótkie i niepewne, warto zrobić więc dużo dobra. Rozrywka też jest w życiu ważna. Stacje informacyjne mają pasma rozrywkowe, prasa poważna lekkie dodatki. Bo pisząc o pięknie życia można zarażać entuzjazmem. Gdy uczynisz swoje życie cenniejszym we własnych oczach, promieniujesz tym zachwytem i czynisz świat cenniejszym. Jeśli nie możesz inaczej reagować na krzywdę, wnoś na świat iskrę dobra i radości, rozbijaj mury zamiast je tworzyć. A promując dobre zjawiska i wartościową kulturę, neutralizujesz te negatywne zjawiska. Zawsze, gdy pokazujesz dobro, robisz to na niekorzyść zła.
 
Choć częściowo oczy otworzył mi esej/kazanie profesora C.S. Lewisa wygłoszone do studentów Oksfordu w 1942 roku. Pyta on zebranych o to, jaki sens może mieć studiowanie, skoro wielu z nich może tych studiów nie dotrwać do końca, Europę miażdży wojna, śmierć czai się za rogiem. I co mówi Lewis? Że nigdy nie istnieją stabilne czasy, świat zawsze jest na granicy, a tam zawsze obok jest kultura. I  że człowiek nie może myśleć ciągle o jednym. Lewis idzie dalej: jeśli w okopie żołnierze nie będą czytać dobrych książek, w ich ręce wpadną te złe.
 
Fakt! On ma rację. Jeśli zamkniemy się w grocie własnych przekonań, jeśli nie będę mówić o tym, co dobre, jeśli odrzucę kulturę. Jeśli sam nie będę chciał/nie będę chciała, dawać światu to, co dobre: w muzyce, w sztukach wizualnych, w prozie, to zrobi to ktoś inny. To nie znaczy, że ma być moralizatorsko, unikając przy okazji kontrowersji (nie mówię o taniej sensacji, ale czymś pobudzającym do dyskusji). 
Nie znam się na kulturze ,,wysokiej” i tej popularnej. Jestem jej użytkownikiem, nie teoretykiem. Tyle że jeśli ktoś nie znajdzie czegoś na wyższej półce (bo tego tam nie będzie), na tej średniej i niższej, weźmie coś z tych ,,odpadów”, które ktoś miał wynieść na makulaturę i przerobić później na papier toaletowy. To nie jest wartościowanie, nie chcę żeby to tak było odebrane (bo jako użytkownik, a nie znawca, nie mogę wartościować i oceniać). Mówię tu o odbiorze. Czymś muszę zająć czas. Jeśli nie będzie na tym kanale dobrego filmu, zostaną Trudne sprawy.
 
O to chodzi Lewisowi: nie będzie dobrego materiału, zostanie bubel. A ludzie będą chcieli korzystać: czy będzie wojna, zaraza, czy cokolwiek innego, świat nie stanie nagle w miejscu. Zmieni się hierarchia potrzeb, te wyższe tam jednak dalej będą.
Lewis:
,,Z naszą pracą zawsze rywalizuje wiele rzeczy. Zawsze zakochujemy się, kłócimy, szukamy pracy, boimy się o jej utratę, chorujemy, zdrowiejemy i zajmujemy się sprawami publicznymi. Jeśli sobie na to pozwolimy, zawsze będziemy szukać czegoś, co nam przeszkadza w zajęciu się pracą. Najwięcej osiągają ci, którzy tak bardzo łakną wiedzy, że poszukują jej także w okolicznościach niesprzyjających. Idealne warunki nie nadchodzą nigdy. Oczywiście, zdarzają się chwile, gdy presja podekscytowania jest tak wielka, że tylko ktoś o nadludzkiej samokontroli potrafi się jej oprzeć. Ale coś takiego zdarza się zarówno w czasach wojny, jak i pokoju. Zawsze trzeba działać najlepiej, jak się da”*
 
Idealne czasy, odpowiedni moment nie istnieją. Ten świat to arena ciągłych konfliktów, zmieniają się tylko miejsca. Może się to wydawać egoistyczne, takie na zasadzie: ,,u nas jest dobrze, no to dobrze”. Bo to naprawdę szkodliwe myślenie. Nie wolno przymykać oczu na czyjąś krzywdę, udawać że wszystkim wokół żyje się świetnie. Robić co się da.
I tyle?
 
Nie chcę, żeby ten wpis zamienił się w zeszyt ze ,,złotymi myślami” albo jakieś blogowe zbiorowisko aforyzmów, sentencji i różnych takich. Ale to w zasadzie nie tamten cytat, a drugi, skłonił mnie do napisania tego wpisu (i odkopania tematu po wielu latach siedzenia w głowie).
Zatem Lewis ponownie:
 
,,(…) wróg to frustracja – poczucie, że zabraknie nam czasu na dokończenie. Jeśli powiem wam, że nikt nie ma dostatecznie dużo czasu na dokończenie swojej pracy i że człowiek nawet po najdłuższym życiu, obojętnie w jakiej dziedzinie nauki, pozostaje nowicjuszem, potraktujecie to jak akademickie teoretyzowanie. Zdziwilibyście się, wiedząc, jak szybko zaczyna się odczuwać niedobór czasu i o jak wielu rzeczach, nawet w średnim wieku, trzeba powiedzieć: <<nie starczy mi już na to życia>>, <<na to już za późno>>, <<to już nie dla mnie>>. Ale natura zakazuje nam dzielić się tym przeżyciem”**. Lewis to pisarz chrześcijański, jego recepta jest więc religijna: powierzająca swoją aktualną pracę, ale i plany, Bogu. Jeśli ktoś jest zainteresowany tą koncepcją, może zajrzeć do jego eseju.
# Koniec, czy na koniec?
 
Czas i okoliczności nigdy nie są odpowiednie, zawsze będzie jakieś ,,ale”. Brzmi to, tak jak mówiłem, egoistycznie. Ale te słowa wyrzekł pisarz, który sam był w okopie (i widział, że jak nie było dobrych książek, to się czytało złe; mnie zaś zszokowało to, że w okopie się czytało książki), powiedział to w czasie trwania II wojny światowej (w 1942 roku), w wieku ponad 40 lat.
 
Jeśli masz światu coś pozytywnego do powiedzenia, dobrego, coś co odmieni rzeczywistość. Jeśli możesz działać ,,już tu i teraz”, zrób to. Jeśli możesz rozweselić tłumy albo dać komuś – jednej osobie – uśmiech, nie czekaj.
Nie przyjdą już lepsze czasy. Albo możesz już nie zdążyć.
Te dwa zdania – jakie to naładowane pozytywną energią zdania!
Okoliczności nie będą dobre, bo świat to tykająca bomba. Ale i nie uda Ci się zrobić wszystkiego, zawsze pewnych planów, postanowień, rzeczy dla siebie ważnych; tego co na ,,jutro”, ,,przyszłe wakacje”, ,,jak będę miał kiedyś czas”, nie zrealizujesz.
 
Połączenie tych dwóch cytatów dało mi jakiegoś kopa. Odechciało mi się nagle przewijać Facebooka w poszukiwaniu straconego czasu.
* C.S. Lewis, Nauka w czasach wojny [w:] C.S. Lewis, Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, wyd. Logos 2012, s. 69-70.
** j.w., s.70.
 
—-
Zdjęcie pobrałem na wolnej licencji CC0 ze strony www.pexels.com 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *