Odpowiedzialność za grzech a odpowiedzialność za błogosławieństwo [cykl „Po Słowie”]

Towarzyszy mi ostatnio słowo „początek”. Przypomniało mi się, że lata temu mój dziewiąty tomik wierszy zatytułowałem „Na początku”. Adwent rozpoczyna rok liturgiczny. Po uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata, po apokaliptycznych wizjach i Ewangelii o końcu, w Kościele zaczynamy jakby „reset”.

Zaczynamy od nowa patrzeć na historię świata ale i historię Zbawienia, która zaczyna się od zbudowania Raju (Eden), od stworzenia świata natury (wierzę, że na początku to jak u Izajasza musiało być w Raju, że te wszystkie owieczki żyją bezpiecznie pośród tych wilków i lwów, że nikt nikogo tam nie atakuje, że jest idealnie; Izajasz przepowiada, że tak będzie, że Raj będzie, że przyjdzie Mesjasz i ten idealny stan jeszcze się wydarzy). Kolejnym etapem tej historii Zbawienia jest przyjście i przyjęcie Mesjasza, bo o ile świat był doskonały to pojawiło się zło, człowiek upadł. W tym ostatnim czasie siedziały we mnie słowa: „początek”, „na początku”, „reset”. I czekałem na ten fragment z Księgi Rodzaju, który był dziś w Liturgii Słowa: fragment o tych pierwszych dniach stworzenia. Wiedziałem, że ten tekst będzie. Ale ku zaskoczeniu właśnie dziś całość we mnie rezonowała, by napisać kolejny wpis w ramach cyklu „Po Słowie”. Dziś mi się wszystko zgrało w jedną narrację. Dzieje się tak zawsze w kościele, bo tak są czytania mszalne ułożone by był tam klucz, i ten klucz jest zawsze. Ale dziś jakoś mi się on ułożył w głowie. Kluczem jest słowo „odpowiedzialność”. Ale po kolei.

Pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju to nie jest reportaż. Mówią o tym choćby przypisy pod natchnionym tekstem. Było idealnie, bo Bóg we wszechmocy i pięknie stworzył świat i człowieka jako dobre, ale pojawiło się zło i potrzeba było Mesjasza by to wyprostował. Tego samego Mesjasza, który w Trójcy jako Słowo (Logos) był wraz z Ojcem i Duchem u początku stworzenia. Mamy obraz upadku. Pan pyta Adama, dlaczego zgrzeszył. On nie mówi: „nie wiem”, nie mówi: „przepraszam, ale wydarzyło się”, nawet nie przyjmuje winy: „tak, upadłem”. Nie, on mówi do Boga: „to przez Ewkę”. Adam, czyli „czlowiek” w tłumaczeniu, nie przyjmuje winy tylko szuka na kogo tu zrzucić odpowiedzialność przecież za swój wolny wybór i czyn. No to Bóg pyta Ewę. Ona podobnie jak Adam nie mówi, że zgrzeszyła, ale szuka winnego, wskazuje na węża. Żadne z tej pierwszej dwójki ludzi nie bierze odpowiedzialności za swój czyn. Nie kłamią bo faktycznie: Adama zachęciła do zjedzenia owocu Ewa, a ją wąż namówił (zmanipulował, skusił). Mówią prawdę ale to prawda, która obciąża kogoś a siebie uniewinnia, każe umyć ręce. Piłat zastosował tę „prawdę”: „to nie ja skazałem Chrystusa to wy ludzie wybraliście Barabasza, to Żydzi Go oskarżyli”. Oczywiście upraszczam, bo tam był też kontekst historyczny Piłata jako rzymskiego urzędnika.

Odpowiedzialność za swój własny czyn i brak tej odpowiedzialności już u progu początku świata. Ta historia od teraz będzie się ciągnąć do końca świata. Historia braku odwagi do stanięcia w prawdzie i historia braku odpowiedzialności. Bo dlaczego Kain zabił Abla? Nie powiedział wprost i na głos, że z nienawiści, ale przerzucił odpowiedzialność za swój własny czyn na Boga. Zabił bo Jahwe przyjął ofiarę brata. Kain wie o swojej zazdrości ale jej nie nazywa. Nie mówi: „byłem zazdrosny” ale jego serce milcząc mówi: „bo pogardziłeś moją ofiarą” – to nie pojawia się na języku Kaina ale w nim aż kipi, szuka ujścia i znajduje je w grzechu, choć zanim Kain zgrzeszył Bóg go ostrzegł, że grzech już czycha. Tak jest często z nami: sumienie mówi, że tam jest upadek, że może nawet takie będą konsekwencje. Ale my wiemy lepiej.

Jeszcze będzie św. Paweł ale zostawiam go na koniec. Teraz Ewangelia. Scena zwiastowania. Do Maryi przychodzi Archanioł Gabriel. Pyta Maryję w jej wolności i jej wyborze, czy zostanie matką Mesjasza. Maryja staje w prawdzie, ale i w poczuciu odpowiedzialności. Widzi Anioła i nie mówi: „no jasne, chętnie” jakoś może bagatelizując to najważniejsze w historii świata wydarzenie. Maryja wchodzi w dialog, jest szczera, dzieli się swoimi ludzkimi wątpliwościami: „ale jak to się stanie, jak to się może wydarzyć skoro…”. Ona nie ukrywa strachu, dzieli się swoimi wątpliwościami że przecież świat tego może nie zrozumie – ten świat obok, że to po ludzku jest niemożliwe wręcz (podobnie też Sara zareagowała na wieść o ciąży, ale Sara zaśmiała się bo nie wierzyła, a gdy Przybysze ją zganili to skłamała, że nie śmiała się; Maryja wchodzi w dialog z Aniołem ale traktuje jego słowa poważnie i z szacunkiem, z pokorą a pokora jest słuchaniem drugiego nie oceną i wyśmianiem jego słów, a mówiąc szerzej: poglądów; to dialog i otwarcie, słuchanie, zadawanie pytań w miejsce ugruntowanej wiedzy). Dopiero gdy Maryja słyszy zapewnienie, że Bóg będzie z nią, pomoże, wesprze, gdy słyszy żeby Mu zaufać, Maryja mówi: „zgoda, fiat, niech się tak stanie”. Maryja daje sobie przestrzeń do rozważania, do zastanawiania się, do stawiania pytań, do brania pod uwagę odpowiedzialności. Maryja jest „nową Ewą”. Ewa i Adam w Genesis nie biorą odpowiedzialności za swe czyny. Maryja w całej swej odpowiedzialności rozważa, zadaje pytania, wie z czym wiąże się bycie Matką Mesjasza.

Odpowiedzialność nie oznacza wiedzy absolutnej. Ktoś odrzuca np. jakąś rzecz w życiu, jakąś zmianę bo siada i od razu przewiduje problemy i konsekwencje na 20 lat wprzód. Tak się nie da. Dobrze usiąść przed ważną decyzją i przeanalizować mocne i słabe strony danej sytuacji, wady i zalety, jest też w Ewangelii przypowieść o władcy wyruszającym na wojnę że najpierw planuje. To rozsądne i to cechuje mędrca. Tylko że czasem w tej doskonałości i w tej chęci takiej odpowiedzialności, tego przewidzenia z góry wszystkiego, nie robi się żadnego kroku, nie wchodzi w nowe sytuacje które może wiążą się z ryzykiem i takim wyjściem ze strefy komfortu. Maryja pokazuje odpowiedzialność ale też godzi się na pewne niedogodności, ryzyko, to że może być trudno. Dlaczego? Bo powierza to Bogu i Jemu ufa, że poprowadzi ją. Przy czym jest pokorna i szczera w tym. Istnieją tzw. motywacje zewnętrzne i wewnętrzne. Coś nas motywuje czyli popycha ku pewnemu działaniu, wyborowi, sytuacji, bo często wiemy że będziemy mieć z tego coś konkretnego: albo korzyść namacalną (motywacja zewnętrzna) lub korzyść niematerialną (motywacja wewnętrzna). Maryja nie kalkuluje, że zgodzi się bo coś zyska. Ona kocha Pana i czerpie radość z tego, że może uczestniczyć w Jego planie. Ufa Jemu i pozwala się poprowadzić. I tu wchodzi na scenę fragment św. Pawła: „Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa”. Ufność w to, że Bóg poprowadzi. I że skoro zapoczątkował w Ogrodzie Eden to dobre dzieło, bo stworzył wszystko (w tym człowieka) jako owo „dobre” to mimo tej skazy grzechu ludzkiego On wyprowadzi z tego coś pozytywnego, dokończy to dobre dzieło, ale stanie się to do „dnia Chrystusa Jezusa” czyli do końca czasów. Czyli teraz cały czas to też się dzieje, jeśli trwamy i otwieramy się na Jego działanie w nas, gdy stajemy w prawdzie a może i dzielimy się wątpliwościami, gdy uznajemy winę i odpowiedzialność za swe czyny a nie szukamy na kogo to zrzucić, gdy ufamy Panu. Św. Paweł to postać post factum zwiastowania i wyboru Maryi, to też postać po-Wcieleniu i po-Zmartwychwstaniu, apostoł spełnionego proroctwa Izajasza i innych proroków Starego Przymierza. Wybór Maryi zapoczątkował spełnienie tych wydarzeń Chrystusa. Ten Bóg, który w Eden zapoczątkował dobre dzieło, przez Maryję je wypełnia i w końcu je dokończy do czasu przyjścia Chrystusa jako Króla w dniu końca świata. Nam pozostaje ufność, wiara, otwartość i właśnie to bycie odpowiedzialnym, którego zabrakło Adamowi i Ewie, a które „nowa Ewa” – Maryja – nam ukazała.

Czytania mszalne o których mowa w tekście:

I czytanie: Rdz 3, 9-15. 20,

II czytanie: Flp 1, 4-6. 8-11,

Ewangelia: Łk 1, 26-38

fot. CC0 dodane przez Mikhail Nilov: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/rece-zaklad-roslina-trzymajacy-8543603/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *