Brak sensu w naszym życiu często wynika z bezsensu, w który sami się wpakowujemy. Niewiele wiemy o sobie, choć właśnie wydaje nam się, że wiemy wszystko.
Kilka lat temu dowiedziałem się o antycznej triadzie, na którą składa się kultura, wysiłek fizyczny i sprawy ducha. Model, który funkcjonuje od starożytności. Człowiek to ciało, a więc cielesność (musisz spać, jeść, uprawiać sport, dotleniać mózg i rozbudzać endorfiny), człowiek to też istota duchowa, która poszukuje sensu i celu swojej egzystencji (czy to w religii, czy też w filozofii, albo w metafizycznym pragnieniu, bo dusza szuka i czuje obecność Boga). Człowiek to też istota, która czuje potrzebę wyrażania siebie poprzez kulturę/sztukę. Tworzy kulturę, czyli zespół zachowań charakterystyczny dla swojej wspólnoty, ale także wytwory i inne środki wyrazu. Te trzy strefy wzajemnie się przenikają (lepiej będziesz myślał, gdy pobiegasz), sprawiają też, że jako człowiek możesz czuć się pełny, że przeżywasz swoją naturę na full. A jednocześnie podskórnie wiesz, że te trzy elementy składają się na twoją naturę, że to jest dla ciebie naturalne.Potrzebujesz środków wyrazu (czy to samemu coś tworząc, czy też czytając książkę/oglądając film), poszukujesz jakiegoś celu i sensu, a jednocześnie czasem jedyne, co pozwala ci się zrelaksować lub odreagować trudnych ludzi, to tak się zmęczyć i spocić, by paść na łóżko i przespać do rana.
Od tego już krok do holistycznego spojrzenia na siebie, na to, że jesteś ciałem ale i psychiką, umysłem, wyobraźnią, emocjami i uczuciami. I duszą, która tak naprawdę jest przestrzenią daną przez Boga każdemu indywidualnie, i która jest miejscem relacji i spotkania z Bogiem, Jego dzialania. Że jeśli czujesz się zmęczony, może to wynikać ze stresu, że jeśli słabo idzie ci myślenie i koncentracja, to może zaniedbujesz rozwój fizyczny. Holistyczne podejście do człowieka sprawia, że wyrywasz się ze schematów, które każą myśleć ci o sobie, jako o kimś, kto działa umysłem i nie jest mu potrzebny aktywność. Albo jeśli masz kondycję, to że możesz zaniedbać intelekt.
Holistyczne spojrzenie na człowieka to szukanie wśród możliwych problemów także tego, co kryje się wewnątrz. To też całościowe spojrzenie na naszą naturę. To na szczęście sposób życia coraz popularniejszy. To też sposób na znalezienie sensu, choć lubimy otaczać się bezsensem. Odpowiedzi często kryją się w nas, nie umiemy jednak zadawać sobie pytań. I nie patrzymy na siebie całościowo.
Ten przydługi wstęp służył temu, by pokazać, jak wchodzimy w schematy myślenia o sobie. Chodzi mi o to, by pokazać kluczową rzecz dla naszego życia. Brak sensu w naszym życiu często wynika z bezsensu, w który sami się wpakowujemy. Niewiele wiemy o sobie, choć właśnie wydaje nam się, że wiemy wszystko.
Świat potrzebuje kategoryzowania, uporządkowywania. To jest taki czas, że brak ogarnięcia tego wszystkiego w klamry sprawiłby, że nietrudno o popadnięcie w szaleństwo. Wybierasz więc klasę w szkole. I stajesz się nagle umysłem ścisłym, albo humanistycznym. Jesteś kimś, kto ma artystyczną duszę, kimś kto potrafi pisać, albo też chwalisz się ogarnianiem rzeczy technicznych. I fakt, jeśli dużo czytałeś, będzie łatwiej szło ci pisanie. Mamy bardziej wyostrzone pewne kanały percepcji (zazwyczaj nie jeden, a minimum dwa, możesz więc być wzrokowcem i lepiej odbierać dotykając jakąś rzecz, kojarząc ją np. z gramaturą). Nie jesteśmy jednakowi, mitem też jest mówienie ,,możesz wszystko”. Wszystko wynika głównie z doświadczeń. Jako dzieci mamy wiele możliwości, to na czym się skupimy w tym czasie, rzutuje na naszą przyszłość. Wynika to chociażby z biologii, nasz mózg szybko porządkuje te przestrzenie mózgu, które są używane, pozbywa się tych ,,możliwości”/,,opcji”, które są nieużywane (to tak w ogromnym, pozbawionym otoczki biologicznej, uproszczeniu). To, że za grosz nie potrafisz składać słów w ładne zdania może wynikać z tego, że patrzysz na świat kadrami, co ma odzwierciedlenie na twoich płótnach i zdjęciach. Nie znaczy jednak, że jesteś zamknięty w jednym świecie. Dawne pojęcie geniusza zakładało kogoś, kto robi wiele rzeczy (nawet oddalonych od siebie tematycznie), jak chociażby Leonardo da Vinci. W ogóle średniowiecze (które dało ludzkości niebywały dar: ,,model”, a więc próbę uporządkowania wszystkiego w hierarchie, typy, rodzaje, patrz np. Odrzucony obraz C.S. Lewisa), a później renesans, udowodniły, że podział na ludzi lepszych w tym, a gorszych w tamtym, jest sztuczny (choć, podkreślam, nasze doświadczenia, trening i odpowiednie kształtowanie osobowości oraz umysłu sprawia, że często stajemy się tym, kim planujemy).
Stoi za tym przekonanie, mentalność, a także… szkoła. Zajęło mi jakiś czas, by przekonać się, że baśń to gatunek nieprzeznaczony dla dzieci (tu z pomocą przyszedł esej J.R.R. Tolkiena O baśniach). Jako ludzie łykamy wiele rzeczy jak młode pelikany.
Szkoła nam przekazuje wiele podobnych rewelacji, choć też przecież zmusza do dyscypliny, regularności, wymaga. Socjalizuje. Ale, no właśnie, wkłada też w masę kalek, klisz, utwardza stereotypy. To nie wina systemu, tam zawsze jest człowiek, człowiek jest omylny. Plus tło kulturowe, a więc i mentalność, przerobione i te wiszące nadal w powietrzu traumy, narodowa tożsamość, wychowanie jako coś ogólnego nie zaś indywidualnego, to też historia.
Ale to już w szkole dowiadujesz się, że jesteś humanistą, albo ścisłowcem.
Że ten to romantyk, a ten to pozytywista.
Że lubię czasy, gdy… a gardzę…
Że moje poglądy są takie…, a nie…
To dobrze: poznajesz siebie.
To też źle, bo przyjmujesz tylko pewną wersję siebie.
Żyjemy w chaosie i wielości idei, nurtów, prądów. Dajemy się zaszufladkować i ograniczać nasze myślenie o świecie. To nam ułatwia ogarnianie tego szaleństwa i natłoku bodźców. A mamy tylko jedno życie, jest więc wiele do stracenia. Możemy wpadać w te schematy, które ktoś nam wmawia. Możemy też spojrzeć na siebie pełniej: holistycznie – jak na ciało i wnętrze, albo przez pryzmat triady: aktywności fizycznej, ducha i kultury. Tych z pozoru odległych od siebie dziedzin życia, które jak puzzle – dopiero po złożeniu tworzą całość.
Zdjęcie na licencji CC0 pobrałem z: www.pexels.com