Na nową książkę Kazuo Ishiguro musieliśmy czekać kilka lat. Na – co warto dodać – pierwszą po otrzymaniu literackiej Nagrody Nobla powieść. ,,Klara i Słońce” przenosi nas do świata maszyn, które potrafią zawstydzić nas – ludzi. I nie chodzi tu o nadzwyczajne umiejętności, ale o coś bardzo ludzkiego: o uczucia.
Pewnego dnia Josie i jej mama wybierają w sklepie Klarę – SP, czyli Sztuczną Przyjaciółkę, która ma towarzyszyć dziewczynce podczas codziennych czynności. Wkrótce androidka poznaje sekret swojej przyjaciółki i będzie chciała jej pomóc. Z fabuły warto wspomnieć tylko tyle, aby nie psuć odbioru tej książki. A na jej stronach, wbrew pozorom dzieje się wiele, całość czyta się szybko. Bo tym, co przykuwa uwagę w najnowszej powieści brytyjskiego noblisty jest smutek, który mimo obecnego w powieści ciepła, prześwituje, przedziera się jak promienie słońca przez żaluzje. ,,Klara i Słońce” to powieść wyhaftowana, utkana z czułości, powieść o spotkaniu (człowieka i technologii, dziecka z dorosłym, dzieci z innymi dziećmi, spotkania różnych światów).
Bliżej tej powieści do ,,Nie opuszczaj mnie” (nie tylko tematycznie, ale też w warstwie języka, narracji, które tu należą do ludzkiego nie-czlowieka; podobnie jak i w tamtej opowieści o szkole przypatrujemy się opisanemu na kartach książki światu obserwując dziecięce zdziwienie; w obu powieściach to zabieg fabularnie uzasadniony).
To powieść całkiem inna niż przedostatnia powieść noblisty – ,,Przebudzony Olbrzym”, moim zdaniem lżejsza językowo ale i nie tak złożona. ,,Przebudzony” po latach nadal mi siedzi w głowie (a wiele książek w międzyczasie zdołało z pamięci ulecieć) ze swoim pytaniem o to, czy nie lepiej by nam – ludziom – było może nie wszystko pamiętać, albo czy nie-pamięć nie jest przypadkiem wręcz błogosławieństwem. To może nie aż nadinterpretacja, jedynie moje luźne skojarzenie, ale gdzieś ten świat ,,Klary i Słońca” przypominał mi fragmenty opowiadań Tokarczuk z ,,Opowiadań bizarnych” (,,Góra Wszystkich Świętych” , ,,Wizyta”).
,,Klara i Słońce” opowiada o świecie dorosłych. Mówienie, że to książka o technologiach byłoby zbytnim uproszczeniem. Byłoby też nie do końca prawdą. Nie jest to klasyczne s-f, nie wiem czy nawet science fiction (tak jak obecność rycerza nie sprawia, że mamy do czynienia z pieśnią rycerską lub eposem, tak też drony i androidy nie sprawiają, że nowa powieść Ishiguro należy do fikcji naukowej). Brytyjski noblista potrafi zręcznie operować gatunkami, mamy więc książkę, w której opowieść o relacjach międzyludzkich miesza się z pewnymi wątkami naukowymi, może w warstwie niedosłownej także z baśnią (ale tu użyłbym ogromnego cudzysłowu). Uświadomienie sobie tego, że ,,Klara i Słońce” to nie science fiction, pozwoli wyciągnąć z tej opowieści to, co najlepsze. Tytułowa Klara, choć jest androidką, myśli jak człowiek, uczy się, przede wszystkim czuje. Jest trochę jak dziecko w swoim postrzeganiu świata, a jednocześnie uważnie obserwuje i analizuje zachowania ludzi. Może i jest nawet odrobinę naiwna. Jak dziecko, nie jak przenikliwy robot z futurystycznych wizji. I chyba właśnie o to chodziło autorowi powieści. ,,Klara i Słońce” staje się więc opowieścią nie o przyszłości, wpływie technologii i wynikających z tego zagrożeń ale i udogodnień, ale to opowieść o świecie empatii i emocji w świecie technologii, w świecie myślących i czujących maszyn. Pojawia mi się w głowie pewne, lekkie jedyne, skojarzenie z filmem ,,A.I. Sztuczna inteligencja” w reżyserii S. Spielberga. Powieść napisana ciepło, lekko. Tak pisze Ishiguro: wplata wątki s-f w powieść obyczajową. Technologia jest tu tłem, nie gra pierwszych skrzypiec. Jest naturalnym tłem. I może ta wizja, poniekąd pewnie prorocka, jest tym bardziej przerażająca. W powieści mamy sympatyczną SP – empatyczną androidkę, mamy drony, modyfikacje genów u ludzi, w zasadzie tyle. Bez technologicznego rozwodzenia się. Brak groźnych technologii, brak w tym lęku technologicznego. I może taka wizja: połączenia się tych dwóch światów, połączenia bezbolesnego, jest groźna (lub całkiem normalna, patrząc na to, ile wynalazków mamy w domach i one nam po prostu służą, a my używamy ich bezrefleksyjnie, jakby przyzwyczajeni do tego, co jeszcze niedawno nie było dla nas tak oczywiste). Może gdyby kilka problemów bohaterki i jej SP – androidki będącej jednocześnie narratorką – pogłębić, powstałby niezły problem etyczny a może i moralny (szczególnie jeden, na który natrafiamy w drugiej połowie powieści). Niemniej jednak książka moim zdaniem jest celowo napisana trochę prościej, aby była przystępniejsza. Czytało mi się ją łatwiej niż poprzednią – niż ,,Przebudzonego Olbrzyma”.
Książka ciepła, ale przygnębiająca (zwłaszcza w finale). I nie pamiętam już kiedy jakaś powieść mnie tak wciągnęła. ,,Klarę i Słońce” po prostu dobrze się czyta, a ja tego ostatnio coraz bardziej oczekuję od książek: dobrze napisanej historii w miejsce eksperymentów, prób, innowacji, które często mnie po prostu nie tyle nie zachwycają, co zwyczajnie zawodzą.