Septet na późnoletnie wieczory i przed-świty [esej]

Szczęście może mieć różne odcienie: szwedzkie lagom, japońskie shinrin yoku, czyli ,,kąpiele leśne”, duńskie hygge, nasze polskie ,,jakoś to będzie”, ogólnoświatowe slow life, holenderskie niksen, stoicyzm, egzystencjalizm, wiara, humanizm, nauka, a nawet pesymizm. Nawet ,,człowiek absurdalny” Alberta Camusa był jakąś próbą odnalezienia szczęścia w obliczu katastrofizmu.

Jesteśmy ludźmi, instynktownie poszukujemy odpowiedzi na nasze pytania, szukamy sposobów na uproszczenie, ułatwienie, uporządkowanie. Tak działa nasz mózg: chce, abyśmy się nie namęczyli, żebyśmy oszczędzali siły. To nam pomaga przetrwać fizycznie. Ta cienka granica, którą przekracza ,,geniusz”, ,,tytan” to ta granica, gdy oszukał naturę, gdy pokonał siebie. Jesteśmy ludźmi, poszukujemy rozwiązań, które ułatwią nam życie i dzięki którym zaoszczędzimy siły – to droga do wielu wynalazków. Szukamy też czegoś jeszcze: miłości, dobra, szczęścia, spełnienia. Czasem z tym, co my pojmujemy jako szczęście, w spór wchodzi prawda. Jaka prawda? Czyja prawda? To niebezpieczny trop, bo za chwilę musielibyśmy wrócić do początków nauki, która pragnie ,,umiłowania mądrości”, a to już bezpośrednia droga, by zacząć od pytania rozpoczynającego się od słów: ,,czym jest…?”

*

Każdy z nas ma swoją prawdę, każdy ma wewnętrzny kodeks, mapę, przewodnik po życiu, plan miasta – życia. W tym sporze z życiem, ze światem, z tą egzystencjalną ,,nawigacją” są MOJE przekonania, zdobyta wiedza, mądrość, nauka na podstawie błędów swoich i cudzych. Wrzuceni w życie musimy się go nauczyć (człowiek wita świat płacząc, nie wie wtedy niczego o tej nowej sytuacji, wszystkiego odtąd będzie musiał się uczyć od podstaw, bardzo często sam, czasem z pomocą starszych). Gdy wydaje się człowiekowi, że już cokolwiek rozumie, jego świat kończy się wraz ze schyłkiem życiowej energii. Mając tę MOJĄ prawdę o życiu, tę mapę i dekalog poglądów, wierzę w to, czym się kieruję. Wierzę, że to ja mam rację. Niezależnie od tego, czy swoimi przekonaniami chcę zarażać innych, czy też zamknięty w swojej izdebce zachowuję je dla siebie. Poniekąd JA jestem tym, w co wierzę. Pozornie i poniekąd. Ale na pierwszy rzut oka to, w co wierzę, to JA. Co by się wydarzyło, gdybym uznał nagle, że mój świat wartości załamał się, że teraz muszę żyć na nowo? Chyba jednak (w skali globalnej) nic nowego, świat zna bowiem wiele takich mikro katastrof, mini-kataklizmów, małych apokalips. Nasze poglądy, nasze przekonania, zmieniają się – to proces rozwoju. Nagła zmiana tego trzonu, którzy tkwi w nas, tego centrum, tego sedna, tego fundamentu i kamienia węgielnego – może być jednak bolesna. Jako ludzie jesteśmy ze sobą połączeni, moja katastrofa posiada wiele odprysków, które trafiają w Innego. Na okładce jednej z książek amerykańskiego trapisty – Thomasa Mertona czytamy: ,,Nikt nie jest samotną wyspą”. Jako ludzie szukamy – szukamy nie tylko formy ekspresji, spełnienia się, ale i szczęścia. Szukamy Drugiego Człowieka, a jego brak wywołuje choroby, nasze wyzbywanie się z życia radości, nasz ból, nasz smutek. Brak człowieka może być przyczyną braku pewnej – swojej własnej – definicji ,,szczęścia”. Czasem ten brak, tę pustkę pragniemy wypełnić, nadać temu formę dzieła, ekspresji. Wyrzucenia z siebie emocji.

*

W człowieku ścierają się różne emocje, czasem sprzeczne. W muzyce, sztuce – tam też ścierają się często przeciwne nurty. Jako odbiorcy czyjegoś dzieła dotykamy życia kogoś obok, a może tego daleko, jakby przez szybę. Czym jest ten utwór, po rozłożeniu go na drobne, po wpuszczeniu go w ramy strukturalne, definicje, metody badawcze, w kontekst historyczny? To Tajemnica – tajemnica uczuć, emocji, czyjegoś serca.

*

Czy wybrać w życiu serce, czy też rozum? Powiało sentymentalizmem, romantycznymi wróżbami z gwiazd, gdy pośród nocy i obowiązkowo nad brzegiem jeziora jakiś młody twórca pisze poemat pod wpływem nieszczęśliwej miłości (obowiązkowo z psychologizacją natury, gotycko, z bólem wylewającym się z każdego wersu). Serce, czy rozum? Jakaś siła wewnętrzna podpowiada, jak powinienem żyć, czym się kierować. To mieszanka popkultury, jakichś mądrości życiowych, doświadczeń i obserwacji. Czuję, że wszystko są to rzeczy ważne, a jednocześnie czuję pewien wstyd, posądzam samego siebie o banał. Czuję, że to utarte banały, a jednocześnie czuję, że nie są wcale łatwe dla mnie do wypraktykowania.

Kłębią mi się różne myśli, wśród nich jest kilka, które uznałem mimo ich naiwności, za takie, którym warto się przyjrzeć.

Jesteśmy godni i równi w pokoju, wszystkim nam pokój należy się jednakowo, a jednak nie wszyscy go doświadczamy.

Musimy uczyć się dawać sobie czas,

powinno nami kierować samowyniszczanie z miłości,

docenianie obecnego dnia (bo mogło go nie być),

poszukiwanie spokoju i stabilności

kierowanie się w życiu czułością i troską, na którą w poczuciu egoizmu nie mamy czasu lub siły,

bycie radosną częścią tego świata,

posiadanie apetytu na życie,

szanowanie ciszy i korzystanie z niej,

szanowanie innych żyć i dostrzeganie w nich piękna,

zachowywanie wewnętrznego spokoju i empatii,

nieszukanie odpowiedzi na swoje znudzenie, na za szybkie emocje, na nagłe ataki dopaminy, na mnogość bodźców, która prowadzi do zniechęcenia, która jest ucieczką w ślepy zaułek,

dostrzec spokój,

żyć świadomie, obserwować, dostrzegać, być otwartym na świat.

zauważać i dostrzegać.

*

Ważne jest nie tylko dostrzeganie, ale docenianie tego, co tu i teraz, tych miejsc, tych ludzi. Pragnienie odkrycia nowego i nieznanego jest cenne, dzięki temu nastąpiły odkrycia i rozwój nauki, poznanie nowych kultur, rozwój komunikacji i komunikowania się, ale dusza ludzka, ten duch, to co człowieka definiuje tam w środku, zawsze chyba będą niespokojne, całe życie będziemy szukali, chcieli odkrywać, przemieszczać się, zmieniać. Może to ciekawość? Może to jeden ze ,,złych duchów” z myśli Ojców Pustyni? A może to ludzka natura, która nie spocznie, dopóki nie zadaje sobie pytań i nie szuka na nie odpowiedzi?

*

Jedna z myśli być może próbuje mi pokazać jakąś drogę, jakiś kierunek.

,,Rób to, co kochasz”. Wielu rzeczy nie robimy z obawy o to, czy to jest dobre, czy się spodoba innym. Największym krytykiem jesteśmy jednak dla siebie sami. Rób to, co kochasz. Znajdź w sobie tę przestrzeń.

,,Jesteś taki a taki, możesz to i tamto”.

,,Widziałbym cię w…”

,,Myślę, że powinieneś…”

,,wiedziałam od zawsze, że…”

zawsze mnie zastanawia to, że gdy już coś zrobisz, z czym zwlekałeś i w ostatniej chwili to zrobiłeś; gdy wątpiłeś w sens tego aż do końca, ktoś ci mówi: ,,zawsze wiedziałam, że to była twoja droga”.

To droga niebezpieczna., by robić to, co się kocha. Wiąże się z tym wiele ryzyka, to pójście pod prąd oczekiwań. To poznanie siebie, wiedza o tym, co nas kręci.

Czasem utknięcie w jakimś małym kącie zamiast rzeczy powszechnie uznanych za wielkie, jest twoją drogą, tym co czujesz. Czasem wynika z lęku i obaw, jest postawą zachowawczą. Tu warto posłuchać siebie i ludzi wokół.

*

Najcenniejsze, co mamy w życiu, oprócz Drugiego – obok tego Innego obok nas, to chyba wspomnienia. Każdy z nas zbudowany jest ze wspomnień, z obrazów wgłębi siebie. W tym skarbcu jest np. zapach dzieciństwa lub pierwszej dorosłej chwili, smaki, barwy, dotyk i miękkość, wspomnienie wyjątkowo mroźnej zimy i wyjątkowo gorącego lata, pierwszej pracy, pierwszej porażki, pierwszej prawdziwej łzy w smutku, którego płacz nie był w stanie wyrazić, czyjeś narodziny, czyjeś odejście, spotkanie, pożegnania… życie.

Jesteśmy zbudowani z doświadczeń, z myśli, z poglądów, ze wspomnień. Tworzy nas to, co było trudne, ale i co napełniło nas radością. Powrót do świata, który był lepszy pomaga psychicznie przetrwać wojnę. Tęsknota za kimś ukochanym – unieść ciężar, nie poddać się. Wiara w to, że może być inaczej, lepiej, że jeśli przeszło się już tysiąc kroków, można spróbować jeszcze ten jeden lub dwa.

Nie wiem, czy to, co mamy w życiu najcenniejsze, zaraz obok drugiego człowieka, to czy są to wspomnienia. Nie wiem. Ja chyba po prostu w to wierzę. Każdy z nas wierzy w coś innego, bo każdy z nas posiada ten trzon, to sedno, to serce i centrum SIEBIE, które nas definiują, które gdyby padły, spotkałaby każdego z nas nasza prywatna mikro katastrofa, mini-kataklizm, mała apokalipsa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *