Przy okazji recenzji książki biskupa G. Rysia wspominałem o rubryce „Tygodnika Powszechnego”, nad którą lubiłem się pochylać. Ewangelię i Nowy Testament omawiał zawsze biskup Ryś oraz ojciec W. Oszajca, zaś znany z mediów i działalności publicystycznej prof. Paweł Śpiewak skupiał się na opowieściach starotestamentowych. Wydana niedawno książka „Midrasze” (2022 rok przyniósł jej drugie – uzupełnione – wydanie) jest zbiorem tych historii, opowieściami z Księgi Rodzaju od stworzenia świata (wcześniej zaś o biblijnej kulturze żydowskiej w ogóle) do śmierci Jakuba/Izraela, wbrew pozorom jest to obfita, bo prawie 400-stronicowa opowieść złożona z komentarzy-mini esejów, daną opowieść rozpatrujących z wielu stron ale i kontekstów.
Paweł Śpiewak jest synem pisarki i poetki Anny Kamieńskiej, której ksiądz Jan Twardowski zadedykował swój najbardziej znany wiersz „Śpieszmy się kochać ludzi”, sam zaś oprócz publicystyki jest też historykiem idei, człowiekiem analizującym życie polityczne, oprócz tego jest znawcą judaizmu. Jego „Midrasze” wyrosły z fascynacji Torą, tytułowymi midraszami, czyli opowieściami objaśniającymi historie mające objaśniać Biblię (powtórzenie zamierzone). Miłość, jaką darzy się już nie tylko Świętą Księgę, ale w ogóle dzieło kultury, którym Biblia jest niezależnie od wiary lub niewiary w Boga. Jest to też wejście w judaizm, w kulturę żydowską.
Stary Testament jest najważniejszą księgą dla judaizmu, zaś wzbogacony o Nowy Testament: trzy synoptyczne Ewangelie i czwartą Janową, Listy, Dzieje Apostolskie i Apokalipsę jest podstawą wiary dla chrześcijan. Dla chrześcijan to właśnie Biblia, obok Credo, Tradycji i sakramentów ze stojącą w centrum Eucharystią, jest drogą do relacji z Bogiem. Zarówno dla wyznawców judaizmu, jak i chrześcijan Biblia jest natchnionym Słowem Boga. Dla naszego kręgu kulturowego Biblia jest także tekstem kultury ważnym przy spoglądaniu na antyczną myśl. Jest to zatem coś wspólnego niezależnie od wiary lub niewiary.
Pięcioksiąg Mojżeszowy – początek Starego Testamentu – nie jest lekturą łatwą, bo po Genesis – Księdze Rodzaju i po Księdze Wyjścia pojawiają się kolejne księgi historyczne: Kapłańska, Liczb, Powtórzonego Prawa, które przynajmniej dla mnie były zawsze nie tak przystępne w odbiorze jak pierwsze dwie. Jednak cały Pięcioksiąg jest piękny, wzbogacony o poezję i Psałterz, księgi mądrościowe oraz prorockie wzbudza zachwyt. Profesor Paweł Śpiewak postanowił skupić się na Bereszit czyli Księdze Rodzaju. Nie ukrywam, że Genesis jest moją fascynacją. Wokół opowieści o stworzeniu świata, historii Noego a później praojca Abrahama, poprzez jego potomstwo: Izaaka, Jakuba – ojców Narodu Wybranego wyrosło mnóstwo analiz i interpretacji nie tylko Ojców Pustyni i późniejszych biblistów, ale przede wszystkich pobożnych Żydów, którzy za cel postawili sobie zrozumieć treść Słowa objawionego Izraelitom przez Jahwe. Profesor Paweł Śpiewak zabiera nas w tę podróż przez Genesis, snując swoją opowieść drogą treści pierwszej księgi Tory, ścieżką kultury żydowskiej, interpretacji słów i opowieści, ale i odwołując się do midraszy – do odważnej interpretacji ale jednocześnie pięknej – do próby zrozumienia przez Żydów tego, co nie zostało wprost zapisane. Pierwsza Księga Biblii od wieków jest źródłem badań historyków, biblistów, archeologów i kulturoznawców. Autor zostawia ich w swoich pracowniach, sam zaś idzie za pobożnymi Żydami, którzy „wgryzają” się w Słowo. To książka żarliwie walcząca o ukazanie piękna języka biblijnego i samej Biblii, bogata w konteksty, interpretacje. Ale przede wszystkim narodzona z autentycznej miłości – miłości do słowa i do Słowa.
Nie jest to książka popularnonaukowa, choć przystępna, choć zrozumiała, choć ciekawa, może być momentami hermetyczna. Jest jednak wartościowy i rozwijający trud zadany sobie na jej lekturę. Judaizm jest jednym z płuc chrześcijaństwa, prof. Paweł Śpiewak napisał tę książkę z szacunkiem do chrześcijan, nie poszukując różnic, które istnieją między obiema religiami, ale skupił się na pokazaniu piękna judaizmu. A wiara Żydów jest częścią wiary chrześcijańskiej. Pojawiają się echa trudnej historii, jak choćby ofiara Izaaka a prześladowania Żydów na przestrzeni wieków (w tym nie tylko eksterminacja Narodu podczas II wojny, ale i krwawe krucjaty z symboliczną datą zbiorowego samobójstwa Żydów w 1096 roku w Niemczech, kiedy to w ten sposób tam mieszkający Żydzi zaprotestowali przed konwersją; trudno się to czyta z pozycji chrześcijańskiej, ale historia czasem jest trudna). Profesor Paweł Śpiewak midrasze ale i alternatywne opowieści snute na przestrzeni wieków wokół Tory, wpisuje często w szerszy kontekst historyczno-społeczny, często daną opowieść Biblijną rozpatruje z wielu stron, poświęcając jej kilka rozdziałów (jest tak z historią Izaaka, a wcześniej Noego czy pierwszych ludzi). Historie te są zanurzone w Torze, i choć czasem ocierają się o XX-wieczne i wcześniejsze, i może też troszkę nowsze, interpretacje, są zanurzone w kulturze żydowskiej, w kulturze słów i snucia opowieści, nie w pewnym znanym nam obecnie kluczu łączenia Biblii z odkryciami nauki, gatunkowością Biblii (i choć dostrzegamy w niej zawsze natchnienia i woli Bożej, opisu Jego potęgi i wszechmocy, ale w niektórych miejscach chcemy przecież widzieć symbol i obraz w miejsce zero-jedynkowego i kronikarskiego zapisu; choć odkrycia archeologiczne i naukowe dostarczają coraz więcej dowodów na to, że ów symbol i obraz ustępuje miejsca faktom historycznym). Skrupulatne i drobiazgowe rozpatrywanie opowieści z Tory było też dla mnie ożywcze w perspektywie chrześcijańskiej, wiele historii starotestamentowych (w tym pochodzących z Genesis – Księgi Rodzaju) ma swoje spełnienie mesjańskie (obszerny i obfity temat, po krotce mogę tylko odesłać do proroctwa Izajasza mającego spełnienie w Jezusie, Jonasz trzy dni we wnętrznościach wielkiej ryby – Jezus trzy dni w grobie, ofiarowanie Izaaka – ofiara Jezusa, krew baranka chroniąca Izraelitów w Egipcie – śmierć Jezusa – Baranka Bożego w święto Paschy, Księga Daniela jest „mini-Apokalipsą” i jest zestawiana z tą Janową itd.; fajnie to opisuje „Straszna Książka” o. A. Szustaka; przy czym nie jest to „ochrzczenie” pewnych historii, a jakby złączenie pewnych starotestamentalnych opowieści po kilku tysiącach lat w historycznej postaci Jezusa).
Recenzowana przeze mnie książka jest wydaniem drugim (pierwsze ukazało się w 2004). Część zawartych tu tekstów pojawiała się w międzyczasie w ,,Tygodniku Powszechnym”. Nie wiem, jak wyglądało wydanie I, czy te starsze teksty książkowe później Tygodnik przedrukowywał (na tyle książki widnieje tylko enigmatyczne „nowe, uzupełnione wydanie”, w środku zaś tylko że „wydanie II”). Nota bibliograficzna pochodzi prawdopodobnie z I wydania, bo urywa się na wspomnieniu lat 1999-2002, nie wspomniano zaś o nowych tekstach i o Tygodniku Powszechnym (kilka tu zawartych tekstów ukazało się w „Tygodniku” np. w 2020). Nie uznaję tego za coś, co negatywnie mogłoby wpłynąć na odbiór treści. Ale Wydawca mógłby to uporządkować, choćby w celach potencjalnie pomocnych dla kogoś, kto naukowo zajmuje się tą tematyką, bada choćby tematykę żydowską we współczesnej prasie. W oczy mi się też rzuciła parafraza początku Ewangelii Jana, w której autor wspomina, że ewangelista wskazuje, że na początku było Słowo (jest tu napisane małą literą, czego nie wyłapała korekta Tygodnika, wydawnictwo przedrukowało identyczną formę, jednocześnie Biblia Gdańska, z której przekładu korzysta prof. Śpiewak używa dużej litery, jest to zresztą wspólna forma i dla innych przekładów Biblii, jak chociażby dla monumentalnej „Biblii Pierwszego Kościoła” – przekładu nie tylko Starego Testamentu, ale i Nowego z greki; możnaby ten zabieg potraktować jako celowy znając chrześcijański kontekst ewangelicznego Logosu, ale nie jest to autorska forma ekspresji, bo niezależnie od tego, czy cytujemy czy parafrazujemy, moim zdaniem zapis nazw własnych rządzi się swoimi regułami, niezależnie czy mówimy o księgach świętych Żydów, Muzułmanów czy chrześcijan, czy o uniwersum DC lub Marvela). Moje dwa zarzuty dotyczą nie treści, a formy.