„Zapaść” ma wiele wspólnych miejsc z innym reportażem autora – z „Urobionymi”.
Bo kwestia pracy, a raczej jej niestabilności, bo ludzkie losy, bo różne nieuczciwe praktyki na tym rynku, są także i tu. Ale to tylko część. Bo gdy np. jeden z bohaterów w Polsce tęskni za stabilnością pracy za granicą, a na emigracji tęskni za swoją stabilnością życia i mieszkania w rodzinnym mieście, to robi się mocno spersonalizowany dramat rozpisany na jednego z tysięcy mu podobnych tragicznych bohaterów tego osobistego dramatu. A to też opowieść o prywatyzacji, o dawnej świetności zakładów pracy, które dawały zatrudnienie przez pokolenia, a po ’89 to siadło. Bo praca to z jednej strony tylko fragment tych „zapaści” a z drugiej strony samo sedno tego zjawiska. Miasta, które są wyludniane z młodych opuszczających je dla pracy w większych miastach lub dla zatrudnienia poza granicami kraju, samotni starsi ludzie budujący domy dla rodziny aby mieć z kim mieszkać, a finalnie samotna starość. A gdy o mieszkaniu, to jest też miejsce na wynajem lub zakup własnego lokum, które to kwestie również są powiązane z pracą, perspektywami (choć są i dobre inicjatywy jak opowieść o spółdzielni mieszkaniowej wychodzącej na przeciw potrzebom lokalnej społeczności). To też opowieść o służbie zdrowia, o wielu czynnikach które składają się na życie w małych miastach i w takich, które do tej granicy zapaści niestety powoli mogą się zbliżać. I choć to operowanie na konkretnych przykładach i mocy statystyk, raportów, analiz, które są płynnie i zgrabnie wtkane w narrację, to też opowieść uniwersalna. Bo myślę, że wiele osób mogłoby tu dopisać własny rozdział, a autor mógłby od „Zapaści” rozpocząć reportaż wydawany w tomach. To bardzo prawdziwy reportaż i bardzo przygnębiający. Podoba mi się w nim to, że autor skupia się przede wszystkim na bohaterach, na ich opowieściach. Temat jest złożony, ale w naszym kraju powszechny: albo sami pochodzimy z miast ocierających się o zapaść albo mamy kogoś w rodzinie lub wśród znajomych, który uciekł z tej „zapaści”, autor postanowił te różne oblicza zjawiska opisać, wyszła opowieść o braku pracy, samotności, upadku stabilności ale przede wszystkim o upadku czegoś, co było czyimś światem: rodzinnym, dzieciństwa, młodości, marzeniem o stabilnej starości. I chyba to uśmiercenie tej pamięci jest w zapaści polskich miast tak przejmujące i smutne. Niezmiennie kolejny reportaż, który powinien dotrzeć wyżej, albo niżej: do włodarzy wielu miast.