Tischner o górach pisał wiele, co ostatnie lata dobitnie pokazują poprzez kolejne zbiory tekstów: „Krótki przewodnik po życiu”, „Mądrość człowieka gór”, w której duchu wydana została „Wolność człowieka gór”, o której pokrótce teraz.
Można sobie zadać dwa pytania: jedno przed tą lektura sobie właśnie pomyślałem, a mianowicie: czy Tischnerowi nie możnaby zrobić edycji pism zebranych? Na okładce tej książki widnieje „nieznane teksty”, możnaby więc te teksty zebrać, szczególnie że to nie są materiały dopieto wydobywane z szuflad, Tischner całkiem dobrze został moim zdaniem zarchiwizowany, bibliografia tej książki też na to wskazuje, że teksty albo gdzieś już były opublikowane albo pochodzą od rodziny z rękopisu. Owszem był przypadek Tischnera „odnalezionego”, kilka lat temu była przecież „Miłość w czasach niepokoju” odzyskana z dawno zapomnianych nagrań. Odpowiedź za chwilę. Drugie pytanie, już podczas lektury: czy ta książka, tak przecież powiązana z luźnych tekstów: to jakiś artykuł jubileuszowy, to jakiś wstęp do publikacji, kilka homilii pogrzebowych gdy odejście kogoś ważnego dla społeczności i kultury było pretekstem do opowiedzenia o górach – czy taka publikacja była potrzebna, podczas gdy Tischner to wielki filozof, z dopracowanymi koncepcjami, czy taki zbiorek tekstów mam prawo postawić obok „Filozofii dramatu”, czy ,,Sporu o istnienie człowieka” lub „Etyki Solidarności”? I tak, i nie. Bo Tischner tych tekstów to nadal ten sam wielki człowiek, filozof, który czy w pracach naukowych czy podczas homilii mówi o polskiej kulturze, historii, dziedzictwie pokoleń, wolności i miłości, pokoleniowej solidarności bo górale to wielka rodzina (a jak wiadomo, filozofii nie wymyślili Grecy ino górale, bo „Górole byli tyz piyrsymi <filozofami>. <Filozof> – to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: <mędrol>. A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. (…) Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka (…)”*). Tak więc jest ten Tischner wielki filozof i jest ten Tischner „mędrol” ale swój, nasz-ich – ludzi gór. Ten sam człowiek, nie wyniosły co to rozumy pozjadał – filozof, wykładowca, publicysta, znający Papieża Polaka, Bonieckiego i Życińskiego, ale ten Józek co to tu po górach biegał. O wartościach tu mówi poprzez uważność czasem ubraną w gawędę. I chyba dlatego Tischnerowi nie trzeba wydawać zbioru pism zebranych, bo to twórczość dwutorowa – dla filozofów to, dla ludzi kultury to, a dla swoich to. Skąd to wiem? Bo i w tym zbiorze autor kilka tekstów wygłasza gwarą, nie żeby się popisać przed tymi z Warszawy ale żeby w ważnych momentach być ze swoimi i żeby coś im powiedzieć w sekretnym języku, we wspólnym języku. Dlatego też te dwie dwutorowe opowieści stawiam obok siebie na półce. Czy ten zbiorek jest najlepszy? Pewnie nie. Czy dobry? Trudno powiedzieć, mając na uwadze dzieła napisane przez Tischnera, spójne i dopracowane wykładnie jego filozofii a okraszony zdjęciami (bardzo wieloma i głównie stockowymi) zbiorek różnych jego krótszych i deczko dłuższych tekstów, wybranych lata po śmierci pisarza, trochę taki dla tych, co serce ich bije dla gór, którzy kochają wszystko co spod pióra Tischnera, którzy chcą złapać te kawałki nadziei w świat, popatrzeć na klimat gór, odpocząć.
- Cytat z „Historii filozofii po góralsku” J. Tischnera