Cztery demony, które odwodzą od życia

Życie to strzelanie się po mordzie z różnymi demonami, czasem to złe duchy przeszłości, czasem pokusy wchodzące na dno naszej duszy, czasem obie grupy tworzą Legion i wpadają w to miejsce, które już było posprzątane – podłogi umyte, ściany umalowane – wpadają licznie i są silne. A ty? Jesteś pozornie bezsilny, jesteś tylko człowiekiem

#1 Demony światów minionych

Zazwyczaj to one są najboleśniejsze, to też je najłatwiej rozpoznać. Ich zwyczajowa nazwa to ,,demony przeszłości”. Poświęcono im zapewne niejedną książkę i niejedną terapię. Towarzyszą nam jako flashbacki, jako błędy nasze albo błędy wychowawcze, których odpryski znajdują się w naszych czarnych sercach. Nosimy je, czasem próbujemy walczyć, czasem się poddajemy. Demony światów minionych są atencyjne, są jak skąpo ubrana dziewczyna, która w klubie tańczy sama, odpycha adoratorów. Kręci ją ta gra, wyzywanie i odtrącanie, chce na siebie jedynie zwracać uwagę.

Przeszłość jest kamieniem, który ciągnie nas ku temu, co było. Nie trzeba być psychologiem, ani nawet szczególnie inteligentnym człowiekiem by wiedzieć, że tzw. ,,demony przeszłości” istnieją i często wchodzą w dziecko i mieszkają do końca dni sędziwego starca. Podsuwają myśli, słowa, zasiewają niepokój, który paraliżuje, wzbudza wątpliwość. Karmią się twoją słabością, lękiem, strachem. Z nimi najczęściej nie poradzisz sobie sam, będziesz potrzebował fachowca. Możesz jednak je osłabić poprzez odcięcie się od tego, co było.

To było, niczego z tym nie poradzisz już. Możesz jedynie przeprosić lub wybaczyć (sobie lub komuś). Niektórzy ludzie wstają pewnego dnia i mówią sobie: ,,od teraz koniec z…”. Z niewiadomych dla siebie powodów, z jakąś przygodną datą. Podziwiam ich radykalizm.

Łatwo jest powiedzieć, żeby zostawić ten syf i zacząć żyć.

Ale czasem jedyne, co możesz zrobić, to nie myśleć o tym co było.

Nie ma takiej rzeczy, która może cię zniszczyć. Nie ma takiej rzeczy, która może cię zniszczyć, jeśli tego nie chcesz.

To potężny demon, a jednocześnie nie kryje się ze swoimi pragnieniami. Możesz go pokonać żyjąc TERAZ. Wybierając to TERAZ. Nawet jeśli nie dla siebie, to dla dzieci, małżonka, partnera, ludzi w pracy albo tych, którzy także chodzą poranieni i chcieliby otrzymać choć odrobinę wsparcia.

 

#2 Demon światów alternatywnych

Pozornie słaby, taki ot – niewinny. Jeśli nic z nim nie zrobisz, sparaliżuje twoje życie. To demon planów i niepewnej przyszłości. Jedyne co może zrobić, to wpędzić cię we frustrację, albo odebrać chęci do życia. Będzie kazał ci się bać o to, co będzie. Zrujnujesz teraźniejszość, skrzywdzisz siebie i ludzi wokół – im nie poświęcić należnego czasu, a siebie emocjonalnie rozwalisz. Przestaniesz żyć – przestaniesz żyć prawdziwym życiem, bo ciągle będziesz w przyszłości. Zawalisz teraźniejszość, robiąc kroki w powietrzu, choć tylko stąpanie po ziemi pozwoli ci funkcjonować. Pozornie to słaby duch, unieszczęśliwisz tylko innych i skrzywdzisz siebie, myśląc i niepokojąc się o to co przyszłe, kosztem teraźniejszości. Podejmuj decyzje, ale pozwól życiu toczyć się TERAZ, skupiaj się na bliskiej przyszłości i na tej bliskiej przeszłości, by realizować swój plan. Daj życiu się toczyć. Dlaczego? Bo często nasze obawy są na wyrost. A życie nie jest przewidywalne, czasem coś się w nim wykrzaczy. I co wtedy?

 

#3 Demon zwany podążaniem

Jest w tobie naturalna chęć poznawania, poczucie błądzenia w tym świecie, poszukiwania własnego miejsca. Jesteś tu, ale myślami gdzieś indziej. Gdy jesteś już tam, znowu czujesz niepokój. Szukasz swojego miejsca, ale nigdzie go nie ma, odzywa się niepokój.

Niepokój też podpowiada różne scenariusz na życie, różne plany. Nie wiesz co wybrać, bo wokół jest tyle opcji, szans, planów i celów, rzeczy do zrobienia. Siadasz, chwytasz dłońmi twarz, płaczesz. Albo robisz ciepłą herbatę, siadasz na ganku lub na polanie i patrzysz w nocne niebo, szukasz odpowiedzi, ściska twe serce niepokój, melancholia, ból, niepewność. Albo siadasz przy stole, znowu się upijasz, rano przetrącony przez kaca dalej nie znasz odpowiedzi, ale przynajmniej skupiasz myśli na tym, że jest ci niedobrze po wczoraj. Nie wiem jaki masz charakter, droga jest ta sama: niepokój i sposób na pokonanie go. Refleksja o naszych celach i planach jest ważna. Nie o nią jednak tu chodzi.

Wyruszając w tę drogę, w międzyczasie spotykasz różnych ludzi, oni spotykają jednak i ciebie. W sercu przynosisz im rzeczy dobre, ale w tym bagażu jest też zło. Chcesz coś zmieniać, naprawiać, chcesz udoskonalać i zadośćuczynić, ale rachunek dnia znowu pokazuje, że i dziś wyszedłeś na minus. Bo kogoś zraniłeś, upokorzyłeś, bo już miało być inaczej.

Demon zwany podążaniem sprawił, że wszedłeś znowu w ten sam syf, że i dziś nie wyszło.

Tego demona nie jest tak łatwo wypędzić, potrzeba mu ciągle pożywki. On chce, byś bezrefleksyjnie szedł przez życie, byś nie chciał się ciągle skupiać na tym, jak uczynić ten świat lepszym, byś znalazł sposób na nieranienie, nieocenianie, na łaskawsze patrzenie na ludzi i świat. On chce, byś nie myślał ciągle o tym, jak to naprawiać, ale żebyś poddał się i uznał, że jesteś nikim i co jak co, ale taki jest twój charakter i go nie zmienisz. Pokonać go może cisza, to byś czasem odpuszczał, byś był ponad tym wszystkim, byś w tej ,,walce karnawału z postem” ani nie był z tymi, ani z tymi, byś nie zajmował stanowczego stanowiska, ale żebyś był gdzieś poza areną sporu. To trudne, niełatwo dystansować się w świecie, w którym nawet wybierając serwis informacyjny musisz zająć stanowisko, niełatwo w świecie, który nawet kulturę dzieli na tę wyższą i niższą, który zawsze musi dzielić. Czasem stajesz po środku, co już traktujesz za przejaw wyrwania się z wiodącej narracji o świecie.

Ten demon nie chce, żebyś zastanawiał się nad swoimi słabościami, chce być duchowo ciągle podążał za swoim syfem. Skłania cię do lenistwa fizycznego, które objawia się w sferze myśli i podejmowania decyzji. Ale jest przewrotny, bo skłania cię też do lenistwa duchowego i wzmożonej aktywności fizycznej – do tego, żebyś ciągle szukał swojego miejsca, jak nomada wędrował po miejscach, pomysłach na życie. Żebyś nie docenił tego, co masz pod ręką, w zasięgu wzroku.

Demon zwany podążaniem chce, żebyś nie myślał o swoim zachowaniu i trwał w marazmie tych samych błędów. Chce też jednak, żebyś rozmyślał nadmiernie o swoim ,,niedopasowaniu” do rzeczywistości, byś spalając się i ciągle szukając odpowiedzi, doszedł do ściany, za którą nie ma już niczego.

W pierwszej sytuacji demona zwanego podążaniem może pokonać refleksja o swoich czynach, w drugiej brak nadaremnych rozmyślań i zajęcie czasu pracą, zadaniami, spełnianiem się TU i TERAZ.

 

#4 Demon celebryta

Ten demon objawia się w gniewie, w pysze, w tym ciągłym skupianiu się na sobie –  w tobie. Jest w tym dbaniu o to, by nikt nas nie uraził, nie tyle nie nadepnął na odcisk, co nawet nie otarł. Tworzy takie posągi ze złota, na których nie może znaleźć się nawet byle paproch. Z pomnikami postawionymi za wcześnie jest tak, że szybko są obalane przez lud. Z tymi zaś pomnikami postawionymi nawet słusznie jest tak, że zanieczyszczają je ptaki. Jesteśmy nadwrażliwi na własnym punkcie. I wiesz co? Jesteś cenny, ważny, masz swoją wartość. Ale nie jesteś najcenniejszy, najważniejszy, najwartościowszy. Z podszeptami tego demona nie pozwalasz nikomu zbliżyć się do siebie w obawie, że cię dotknie, że może odmienić, że wpłynie na ciebie, że naruszy twoją bezpieczną przestrzeń, w której możesz bezkarnie dokonywać samozagłady. Z jednej strony musisz być w centrum, będąc jednak na świeczniku ścierasz się z poglądami i opiniami, z osądami, nieprawdziwymi słowami na swój temat, ale i z bolesną prawdą o sobie. Nadwrażliwość sprawia, że masz ochotę toczyć bój, nie odpuszczać.

Jesteś tylko człowiekiem, jesteś silny przez to kim jesteś, można cię doprowadzić do zniszczenia, ale nie pokonać. Możesz uczestniczyć w tej walce, ale może przecież być ponad tym, znać swoją wartość, ale nie przesadną przecież opinię na swój temat. Nawet jeśli cię ranią, krzywdzą, niszczą, nie jesteś sam, nie ty jeden też możesz cierpieć niewinnie, bo twoim rajem, ale i piekłem może być drugi człowiek. Chory na nienawiść, poraniony i skrzywdzony – drugi człowiek.

Masz prawo wybierać gniew, ranić i niszczyć, masz prawo odpłacać mnóstwem zła i nienawiści, ale nie musisz. Nie jest to niezbędne.

Masz prawo myśleć o sobie jak o kimś ponadprzeciętnym, o kimś, wokół kogo toczy się świat i życie, ale nie musisz.

Nie musisz tak wielu rzeczy, które cię niszczą, psują świat i relacje, nie są konieczne i dobre.

Nie musisz tak wielu rzeczy, ale je czynisz. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: jesteś człowiekiem.

***

Wewnętrzny głos mówi, że czasem trzeba się w życiu spalić, postawić wszystko na jedną kartę w walce z demonami.  Głos każe wejść na tę dziwną drogę, nie wiem jak to nazwać, zen-pustelniczo-stoicką, na drogę spokoju. Nie wiem jak to nazwać (może łaską, głosem sumienia?), ale to jest jedna i ta sama myśl, tylko różnie nazywana w różnych kulturach, to jest to samo wieczne Słowo. To ta sama myśl, której echa przejawiają się różny sposób, o tym pisał np. Tolkien. To ta sama myśl, ale sam Cel jest jeden.

Głos każe wejść na tę drogę, naprawiającą życie drogę, drogę lęku. Coś od niej odciąga, odpycha, demony dobijają się do serca, do tego fragmentu duszy, który jest narażony na ataki. Głos wnętrza podsuwa obraz radykalnej drogi wiodącej ku naprawieniu, chichoty zaś i podszepty wygody życia podsuwają niechęć do zmian, lenistwo nakazują to zostawić w spokoju. Czujesz opór przed tą drogą, bo wymaga radykalizmu. Jesteś tylko człowiekiem – masz dar niszczenia innych i siebie, ale też umiejętność budowania. Jesteś twórcą i niszczycielem – jesteś tylko i aż – człowiekiem.

 

zdjęcie na licencji CC0 pobrane z: www.pexels.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *