Podczas pokrzepiającej lektury „Niemożliwych świadectw” towarzyszyło mi pochodzące z głębi uczucie wdzięczności i radości.
Ksiądz Łukasz, ewangelizator i człowiek modlitwy, przeprowadza czytelnika przez proces wewnętrznego uzdrowienia: miłości Boga i do Boga oraz do drugiego człowieka, wybaczenia i zwrócenia uwagi na moc i siłę Słowa Bożego ale jednocześnie na zawierzenie i wierność Stwórcy. Bardzo ciekawy, a chyba nieczęsto spotykany w tego typu książkach, jest wątek chorób i wszelkich zranień, które biorą swoje źródło z dzieciństwa a nawet już z życia płodowego człowieka: poczucie samotności lub przejmowanie uczuć bliskich dziecku osób, najczęściej rodzica lub rodziców. Ale i z tych zranień może uleczyć Bóg, co autor podkreśla także świadectwami, i choć to książka o mocy Bożego uzdrowienia, autor nie odwodzi od terapii, od wizyt psychologa, bo przecież należy współpracować z łaską.
Prawdziwa relacja, sakramenty, modlitwa mają siłę uzdrowienia ran duszy oraz ciała. Przykładem na to mnogość świadectw, które autor przytacza z własnej posługi – świadectw uzdrowień. Są to świadectwa, jak tytuł wskazuje, „niemożliwe” ale tylko z punktu widzenia medycyny czy ludzkiego spojrzenia, bo nie są one niemożliwe dla Boga. Te Jego interwencje są niesamowite. Nie jest to książka sensacyjna, bazująca na szokowaniu czytelnika. Świadectwa są wplecione w treść a czytelnik ma chęć rozpływania się nad dobrem i miłosierdziem Boga.
Książka składa się z dwóch części: dotyczącej kwestii wiary oraz omawiającej życie z łaską, obie części okraszone są świadectwami działania Boga w życiu różnych ludzi, z którymi rozmawiał autor, z którymi się modlił, którzy do niego napisali po rekolekcjach lub wspólnej modlitwie i chcieli podzielić się świadectwem. Jak pisze autor: ,,Przytaczam Ci te wszystkie świadectwa właśnie po to, byś się ich nasłuchał, byś mógł poznać świadków Bożej mocy, aby w sytuacji wątpliwości, zniechęcenia, kryzysu wiary, trudnego doświadczenia, choroby Twoje myśli od razu biegły do Pana Boga, do Kościoła, po wstawiennictwo świętych. Tylko Bóg jedyny ma moc czynić cuda!” (str. 138)
Łapałem na tym, że zaczytałem się, że wciągnęła mnie ta książka tak, że zapominałem o upływie czasu. Jest to chyba jedna z książek, które będę czytał co jakiś czas, żeby nie zapomnieć o tym kluczu: miłość, przebaczenie, Słowo. Prawdziwa modlitwa może czynić cuda, a tak często zapominamy, że modlitwa wstawiennicza nie jest zarezerwowana tylko dla kapłanów, ale dla całego Ludu Bożego – dla świeckich też. Bo modlić za kogoś możemy a wręcz musimy. A Bóg uzdrawia poprzez swoje Słowo. Zapominamy też często o tym, że w sakramencie bierzmowania każdego dotyka Duch Święty. Lektura tej książki pozwala o tym pamiętać, posługa ewangelizacyjna księdza Łukasza również pozwala o tym sobie przypominać. Każde uzdrowienie, świadectwo, doświadczenie Boga ma nas nakierować na Niego, na relację z Nim, uwielbienie Go. Na to przymierze, które zawiera z człowiekiem.