Zaraza w czasach miłości. Jak tu jeszcze być człowiekiem?

 

Gdy byłem mały, byłem jak inni – równy. Mogłem kolegować się z kim chciałem, bo dzieci nie tworzą granic. Nie pytają innych dzieci o to, czy mieszkają z rodzicami, a ci czy są po ślubie, czy też żyją nieformalnie.

Nie dopytują, czy koledzy wierzą w Jahwe, Trójcę Świętą, Allaha, albo czy są ateistami. Czasem nie wiedzą jeszcze o tym, że na świecie są różne religie. Ja dopiero za kilkanaście lat zacząłem o nich czytać. 

Jako dzieci – moi znajomi i ja – mieliśmy swoje własne krainy – domek z gałęzi i liści, który za kilka dni dorośli zniszczyli, bo nie wolno tak się budować. A co z opłatą za placowe?… a tam w nocy siedzą pijacy i mają melinę… bo jest nabałaganione… Przenieśliśmy się gdzieś indziej. Z nowymi pomysłami.

Mieliśmy też własne przysięgi, jednodniowe kluby, wymyślone historie okraszone fantazją i lekko sobie traktujące prawdę. Mieliśmy też marzenia. I głupie pomysły. Byliśmy razem. Nikt z nas nie pomyślał wtedy, że za kilka lat zaczniemy osądzać i oceniać innych – takich jak my.
Wszyscy kiedyś byliśmy dziećmi, czyli w drugim człowieku widzieliśmy siebie. A on w sobie widział nas. Nie szukaliśmy różnic, ale podobieństwa – czyli to, czego dorosłych ludzi musi uczyć psychologia, teoria wystąpień publicznych, etykieta. Jako dorośli uczymy się od nowa tego, co w dzieciństwie było dla nas oczywistością.

A przecież kiedyś… przecież najpierw wszyscy byliśmy przede wszystkim po prostu LUDŹMI, a dopiero później różniliśmy się. To jednak nam nie przeszkadzało, żeby ze sobą być. Żeby być razem. Choć na chwilę, choćby do chwili pożegnania się i zamknięcia drzwi domu.

# Zaraza i miłość
To tylko przeszłość. Ona jawi się sielsko i pozytywnie. Nie wszystko i nie wszyscy byli w porządku, bo przecież zło istniało od wieków. Ale nie tylko w bajkach istniało tuż obok dobro.

Bo ludzie są dobrzy. Czasem zdarzało mi się bronić tej tezy w rozmowach. Tylko że to nie ja zacząłem, ale Bułhakow w swej najsłynniejszej książce. Mimo tego na świecie są wojny, gwałty, zabójstwa i przemoc. Jeden człowiek odbiera życie drugiemu – takiemu samemu – człowiekowi. 

Obaj przyszli na świat, spotkali innych ludzi, otrzymali jakieś wychowanie. Mają swoje historie, rodzinę, kogoś bliskiego, pewien bagaż doświadczeń i wspomnień. Obaj są śmiertelni i kiedyś umrą. Jedni w sposób naturalny, a drudzy z czyjejś ręki.

Świat jest chyba pożerany przez raka. Nowotwór wyjada mu i serce i rozum. Zabija nas brak czułości. Nie widzimy ludzi a zwierzęta, podludzi, paszę dla urojonych ideologii i jej wykonawców.

Fajnie by było, gdyby w człowieku widziano człowieka. Nie żeby to była jakaś utopia, wymysł, marzenie, albo luźna myśl z okazji nadchodzącej demencji. Fajnie, gdyby w drugim człowieku rozpoznać kogoś podobnego do siebie: wpatrzyć mu się w oczy, pomyśleć o jego rodzicach (bo ktoś mu przecież życie dał), może o siostrze lub bracie, albo też o takim naprawdę serdecznym przyjacielu. Nawet jeśli ten człowiek cierpi przez kogoś i dlatego jest zgorzkniały lub swój ból przekazuje przez złość.

Zamiast jakiejś tam statystyki zobaczyć innych ludzi – bardzo konkretnych, indywidualnych. 
Pomyśleć o kimś bliskim sercu. Już? To teraz sobie pomyśleć, że ten człowiek dla kogoś też jest tak bliski. Przelać na niego te uczucia, które czuje się do kogoś w swym sercu. Bo przecież ona też jest matką i siostrą, a on ojcem, bratem, a może narzeczonym.

To chyba działa. Bo od niedawna gdy ktoś mnie irytuje, to tak sobie myślę, że jest wokół niego taka grupa ludzi, która tego człowieka kocha, bezgranicznie mu wybacza z tej miłości, i którą w ogóle on nie irytuje. Wyobrażam sobie kogoś bliskiego mi i stawiam go w tej sytuacji. Potrafię mu wybaczyć, bo jest dla mnie osobą naprawdę bliską. 

# Nie chcę się bać


Tak, wiem – świat  nie jest taki piękny i dobry. To, że ja ustąpię nie znaczy, że od razu cokolwiek tu się zmieni. Choć może? Choć może życie jednej lub kilku osób?

Chcę zaryzykować i podać dłoń. 

Nie wiem, czy coś tracę. Możliwe, że tak. A może prawie pewne, że tak. Ale nie boję się. 

Bo wolę być wykorzystany i oszukany, wyciągając dłoń do drugiego człowieka, niż w swojej zapobiegawczości i ostrożności nie zauważyć potrzebującego człowieka, zasłaniając się strachem. Ta postawa nie broni głupoty i nie wskazuje na lenistwo myślowe. Bo myśleć trzeba. Jednak przy możliwych środkach ostrożności i z wiedzą o sytuacji zaryzykować, podając dłoń. 
Czasem pomagałem, mając w głowie myśl, że być może ktoś chce mnie wykorzystać. Tylko że pomaganie to zawsze ryzyko. Nie wiesz, czy ofiarowany chleb nie wyląduje w koszu za rogiem. Może dałeś się nabrać. Ale gdybyś nie pomógł, mogłeś przyczynić się do głodu łaknącego pokarmu. Jeśli masz pewność, że to nie jest potrzebujący – ale taką na sto procent – odejdź. Pewność. 
Pomaganie to zawsze ryzyko.

# Dać spać rycerzom
Jeśli Bułhakow prawdę mówił, Rosję (tę literacką, rzecz jasna) odwiedził kiedyś Woland z ekipą. Podobno przywrócił ład i porządek, bo zlikwidował układy i układziki systemu. Gdy nad Polską zjawi się niebezpieczeństwo, obudzą się legendarni śpiący w Tatrach rycerze. 
Na trudne czasy każdy kraj ma swoich bohaterów lub pomocników. Rycerzom jednak dane jest jeszcze pospać. Aktualnie zagrożenia nie ma, można poczekać. Poczekać, nie zwalczać sztucznego wroga. Szczególnie, gdy tym wrogiem jest drugi człowiek – taki sam.
SeeBloggers

Po więcej zajrzyj na Anth.pl: wartość mierzona w lajkach. http://wp.me/p3TkV3-gt
SeeBloggers

Po więcej zajrzyj na Anth.pl: wartość mierzona w lajkach. http://wp.me/p3TkV3-gt
 

———–

Wykorzystane w tekście zdjęcie  podlega darmowej i legalnej licencji CC (Creative Commons) pozwalającej na dowolny użytek i rozpowszechnianie w sieci oddanych do tego użytku materiałów; Zdjęcie na licencji CC pobrano z:   http://www.gratisography.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *