Chłodno, prawie Mróz. O pisaniu na chłodno [RECENZJA]

 

 

Jeśli lubisz nagły powiew mrozu i Remigiusza Mroza, nie zastanawiaj się, tylko kupuj w ciemno. Jeśli szukasz okazji, by trochę ponarzekać na gwiazdę polskiego kryminału, odpuść sobie. Po pierwsze: kogo to obchodzi? Po drugie: Mróz jest świadomy kamienia, w którym rzeźbi.

Nikt ci nie mówił, że on tworzy rzeczy wielkie. On sam o tym wie, tworzy więc literaturę gatunkową, użytkową, kryminał, który ma cię porwać na kilka godzin, dostarczyć rozrywki i opuścić. I to nie jest złe, a wręcz przeciwnie: od czasu do czasu potrzebne. O pisaniu na chłodno Remigiusza Mroza doskonale wpisuje się w ten nurt, konsekwentnie realizuje tę drogę, którą podąża autor. Lubię go, ale nie kocham ponad życie. Pomaga mi to więc ani tej książki nie wynosić ponad niebiosa, ani jej nie zgnębić za wszelką cenę.

Sięgając po tę książkę nie liczyłem, że nauczę się pisać. Wiedziałem też, że z niej raczej nie nauczy się pisać nikt. Z żadnej książki o pisaniu nie nauczysz się pisać. Owszem, dowiesz się z tego poradnika o narracji (a raczej o metodach jej prowadzenia), o tym jakie powinny być dialogi, o poprawności językowej. Wszystko okraszone ,,motywacją”, czyli pobudzeniem do działania.

Remigiusz Mróz jest naprawdę znany, nad fenomenem pisarza pochylił się także Tygodnik Powszechny jakiś czas temu. Mróz to pisarz gatunkowy, jeśli masz wyrobiony gust literacki, będziesz czytać książki niegatunkowe, ale nie będziesz też od nich stronić, bo czasem masz ochotę na powieść kryminalną, dla rozluźnienia.

Wiedziałem, że to może być zbiór kilku ciekawostek, wskazówek. I tak też jest. Najpierw jednak pierwsza część, czyli autobiografia Mroza. I tu nie jest kolorowo. Nie jestem fanem (ani fanką) Mroza, przeczytałem tylko ,,trylogię” z Wysp Owczych (dobrą, bo schematyczną, choć pierwszy tom podobał mi się, drugi już nudził i był naciągany, przy trzecim już znałem schemat). Niekoniecznie interesowały mnie te wszystkie ,,przeżycia”, które autor tu zawarł, zabrakło w nich…emocji. Czytamy biografie, by czegoś się z nich dowiedzieć o życiu, o świecie, o drugim człowieku. Nie trzeba przeżyć nie wiadomo jakiej traumy, żeby czegoś nauczyć innych. Moją ulubioną autobiografią jest Zaskoczony Radością C.S. Lewisa, bo jest szczera, gawędziarska, próbuje pokazać fragment historii minionego wieku, trochę opowiada o nawróceniu, o życiu akademickim, świecie elit naukowych. Lektura Listów J.R.R. Tolkiena także niesie wiele treści pobocznych, choć główny nurt tych wyznań to życie codziennie, zmagania wydawnicze i trud tworzenia (co patrząc na późniejszy sukces Władcy Pierścieni jest fascynującą przygodą), ale i refleksje o życiu, wierze, kondycji zła w świecie zalanym przez ideologie i II Wojnę Światową (pragnę tylko dodać, że Listy nie miały, w zamyśle pisarza, być opublikowane, jak zresztą wiele epistolarnych zbiorów, wydanych po śmierci nadawcy). Przykładów można by pewnie podać więcej, ja mam swoje dwa.

Mróz opowiada o swoim niezbyt burzliwym, ale twórczym życiu.

No, opowiada.

Tak że tego, no.

O życiu.

O drugiej części, czyli kursie pisania wg Mroza, już trochę wspomniałem. Szybka, lekka lektura, dla fanów pisarza nie lada gratka. Dla innych może jedynie ciekawostka (jeśli chodzi o część odnoszącą się do praktyki).

Książkę polecam więc fanom, a pozostałym odradzam poszukiwania ,,czegoś więcej”. Dziwi mnie trochę nagonka na Mroza. Nie jest tajemnicą (pisarz sam też o tym wie, widać, że jest tego świadomy), że tworzy książki gatunkowe, czyli wg pewnego schematu. One wręcz takie mają być. Po czym rzuca się na nie jakiś miłośnik światowego kanonu. To nie są Biesy, tylko powieści do pociągu, albo do poduszki. To nie jest Na zachodzie bez zmian albo jakiś inny Hesse lub Orwell. Owszem, i kryminał może być dziełem sztuki. Ale Mróz nie chce tworzyć dzieł sztuki.

No właśnie: jego powieści takie są i to nie jest tajemnicą. To jest jednak nie kolejna powieść, ale biografia + zbiór kilku porad. To nawet nie jest książka warsztatowa. To zbiór kilku ciekawostek, kilka porad, głowy raczej nie rozwali natłok wiedzy, bo tej jest niewiele. Przyjrzyj się dialogom, narracji, zadbaj o język, dużo czytaj innych, bądź krytyczny wobec swojego tekstu i wycinaj z niego ile się da. Pomocne są rady ,,wydawnicze”.

Problem z tą książką polega na tym, że ktoś puścił plotkę, że to poradnik. Tytuł tego nie sugeruje, jasno jest powiedziane, że będzie ,,O pisaniu”. I o pisaniu jest – o pisarstwie Remigiusza Mroza od dzieciństwa do chwili obecnej, wszystko okraszone kilkoma poradami pisarza. Jako pozycję z półki z literaturą popularną, kupuję to. Dlaczego?

Bo nie nauczysz się pisać, czytając o pisaniu. Musisz po prostu pisać i rozłożyć tekst na czynniki pierwsze, zobaczyć z jakich części on się składa i nad każdą pracować. ,,Nikogo nie można nauczyć pisania – ale można, a nawet trzeba, nauczyć tego samego siebie” – rozpoczyna książkę Remigiusz Mróz. I jest przy tym uczciwy: już na początku zaznacza, że nie nauczysz się tej sztuki, czytając jego publikację. Ostrzega też, że jeśli nie jesteś jego fanem, będzie ci ciężko czytać część biograficzną (to prawda). Fani i inni stalkerzy będą usatysfakcjonowani. Jeśli szukasz w sobie mocy twórczej, jeśli jesteś absolutnie początkujący w jakimkolwiek pisaniu, to ta książka może być twoim poziomem prawie prawie A1 (pożyczając skalę z kursów języków obcych). Nie wiem, czy A2 już nie będzie twoją pracą własną/własną przygodą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *