
Mindset? Pamiętam reklamy telewizyjne, w których piłkarze reklamowali chipsy lub słodkie napoje. Pamiętam pewien ,,zgrzyt”, bo jak to: sportowiec który jest człowiekiem w pewien sposób żyjącym na restrykcyjnej diecie czy to eliminacyjnej, czy wzbogaconej w pewne składniki odżywcze (oczywiście będzie tam miejsce może na pewne ustępstwa wobec pewnych pokarmów, ale będzie to czasowe i pod kontrolą, w każdym razie napewno chwilowe, a nie oszukujmy się: reklama jest skierowana do przeciętnego człowieka, nie do sportowca pod opieką trenera i dietetyka), jak taki ktoś może reklamować śmieciowe pokarmy?
No właśnie: czasem może spotykamy kogoś żyjącego inaczej niż mówi. Powinniśmy być integralni, spójni. Przecież nawet my jesteśmy holistyczną całością. Idźmy dalej: w kwestii wiary jest podobnie, spotykamy różnych katechetów, kapłanów, siostry i braci zakonnych, oczekujemy od nich świętości już na ziemi, gdy tymczasem są ludźmi. I owszem: kto wszedł na tę drogę musi jakby wymagać od siebie więcej tak jak psycholog powinien schować dumę w kieszeń i nie wybuchnąć gniewem na pacjenta, coach więcej słuchać niż mówić, a nauczyciel być cierpliwy wobec kształtującej się osobowości.
To częsty zarzut od tych niewierzących, którzy jakby chcą walczyć z religijnością może w ogóle. Każdy chrześcijanin musi dążyć do tego, żeby dawać świadectwo, przykład, ale gdyby każdy z nas był już świętym, gdyby nie błędy, to po co spowiedź? I uwaga: nie oznacza to, że mamy zuchwale grzeszyć tylko żem mamy stawać się coraz lepszymi ludźmi, coraz bliżej Chrystusa, a gdy upadniemy (starając się jednak nie upaść) – powstawać w sakramencie pojednania.
Do sedna?
I tu dygresja. Jedną z moich ulubionych koncepcji filozoficznych jest fenomenologia, którą na swój prywatny użytek przekształciłem po swojemu i jej używam w interpretowaniu rzeczywistości. Nauczyliśmy się chyba powtarzać pewne zwroty i formułki bezrefleksyjnie ale nie wchodzimy w głąb tych pojęć. Nasz język katechezy jest podobny. Pamiętam ze szkoły takie zadania: ,,napisz co zrobić by osiągnąć zbawienie?”, padały odpowiedzi: ,,modlić się, chodzić do kościoła, pomagać rodzicom, robić dobre uczynki” i katecheta stawiał szóstkę. Po wielu latach życia widzę tu pominięcie samego celu i sensu tej odpowiedzi, bo to ważne przestrzenie ale zbawienie jest zależne od prawdziwej relacji z Bogiem, a te wymienione rzeczy to albo owoce tej relacji i wiary (dobre uczynki, dobro, służba innym) albo przeogromne pragnienie bliskości Boga i bycia z Nim które sprawia, że będziemy chcieć dużo się modlić lub modlić krótko ale głęboko i szczerze oraz spotykać się z Jego żywą obecnością we mszy i Adoracji. Pytając o to, jak być dobrym rodzicem jeśli ktoś odpowie: ,,jeść wspólne obiady” to będzie to ćwierć prawdy. Dlaczego? Bo żeby być dobrym rodzicem to trzeba kochać dziecko, wspierać, rozumieć, zapewnić mu demokratyczny a nie autorytarny lub chaotyczny model wychowania, a wspólne obiady będą tu tylko pewnym owocem miłości. Mam nadzieję, że ten przykład jakoś pokazuje to, co mam na myśli. Tak więc idąc moim rozumieniem fenomenologicznym nie wystarcza mi wyuczona formułka ,,być bliżej Chrystusa”. Bo co ona oznacza? (gdy to piszę to przypomina mi się lekcja z samego początku szkoły podstawowej, gdy poznajemy litery i próbujemy czytać sylabami, mam tych przebłysków niewiele ale jedną lekcję do tej pory ,,widzę”, to wtedy gdy czytaliśmy nasza pani przerywała i mówiła: ,,czy wszystkie słowa rozumiecie? W takim razie co znaczy to…, a co znaczy to…, itd., słuchała naszych odpowiedzi i ewentualnie je korygowała). Co znaczy być bliżej Chrystusa? Może po prostu to, aby o Nim myśleć, żeby mieć z Nim relację, kochać Go, chcieć Go poznawać, uznać Go za swojego Pana ale i przyjaciela, ale i Rodzica, ale i potężnego Stwórcę, by uznać Go za Ojca, za Syna, za Ducha (i, o mój Boże, piszę to w piątek przed niedzielą Trójcy Świętej!).
Dwa lata jak…dla brata
Ostatnio zajrzałem na sam koniec Dziejów Apostolskich, to mnie właśnie zainspirowało do tego wpisu. Tak więc w tym miejscu Nowego Testamentu są następujące słowa (podaję za Biblią Tysiąclecia):
Paweł ,,Przez całe dwa lata pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie swobodnie, bez przeszkód”.
Spójrz teraz na Pawła. Przez 2 lata (!) po opisanych na końcu Dziejów wydarzeniach (jest tam spotkanie z Żydami, gdzie niejako Apostoł tłumaczy swoje postępowanie ewangelizacyjne i wg mnie jakie to piękne, asertywne opisanie tego, jak upomnieć i powiedzieć swoją prawdę i prawdę w ogóle ale nie zranić kogoś, upomnieć lecz nie skrzywdzić) Paweł po pierwsze pozostał i był dyspozycyjny dla innych, po drugie: przyjmował ,,wszystkich” czyli słuchał i był otwarty nie tylko przestrzennie mając otwarte drzwi ale i otwarty wewnętrznie, po trzecie: głosił królestwo Boże i opowiadał o Chrystusie. powiedzielibyśmy: ewaneglizował bez przeszkód, bez względu na osoby, był otwarty i dyspozycyjny, odważny bo przecież nie krył się z wiarą tylko był pod jednym ,,adresem”. Mówiąc krótko: był wzorem chrześcijanina. Spójrz na swoje minione dwa lata, spójrz nie z wyrzutem ale z empatią i miłością do siebie. Czy przez ostatnie dwa lata byłaś, byłeś wzorem chrześcijańskiego życia, postawy dla innych, budowałaś lub budowałeś prawdziwą relację z Bogiem (co nie oznacza: ,,zbudowania” i zakończenia ale ,,budowania” czyli procesu złożonego, może nie ukończonego jeszcze, może procesu wielu upadków i potknięć, ale jednak próbowania w miejsce spoczęcia na laurach)? Czy była tam właśnie owa otwartość na drugiego człowieka, zaangażowanie, służba, przestrzeń na Boga?
Mindset
Jestem miłośnikiem samorozwoju, od kilkunastu lat zgłębiam jakoś ten temat, modne w tej dziedzinie jest ostatnio określenie ,,mindset”, słowo wieloznaczne ale ubrałbym je w pewną mentalną postawę, sposób działania, takie przeprogramowanie myślenia które jest ukierunkowane, spojrzenie na nasze motywacje zewnętrzne i wewnętrzne, spojrzenie na swoje poczucie własnej wartości i pewność siebie. Owo ukierunkowanie widziałbym w postawie chrześcijańskiej jako pewnej przestrzeni tej mentalnej postawy (bo przecież tu nie chodzi tylko o tę gałąź życia, choć powinna ona być ważna i priorytetowa dla chrześcijanina, ale spokojnie: gdy będzie ważna dla Ciebie to przeniknie i inne gałęzie życia np. twórczą, samorozwoju i motywacji, zawodową, fizyczną i psychiczną, priorytetów i systemu wartości oraz swojej życiowej ,,filozofii”). Mindset chrześcijański? Czyż to nie bardzo dobrze przecież nam chrześcijanom znana ,,metanoia” czyli nawrócenie? Czyli łaska od Pana by zmienić i zmieniać swoje życie ciągle i ciągle, by ewangelizować ale i być ewangelizowanym? By mieć żywą relację po spotkaniu Pana? Mindset chrześcijański to ,,przeprogramowanie” swojego życia, mentalności, tego jak i dla Kogo żyjemy.
Każdy z nas otrzymał od Boga tożsamość: tożsamość ,,dziecka Bożego” ale i swoją indywidualną, zaplanowaną, ukształtowaną tożsamość. Gdy Bóg się w Biblii objawia to mówi o sobie że jest “Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba”. Kocham to porównanie! Abraham mądry, gościnny, ufny, bardzo bliski Bogu – tak bliski że nie boi się ,,targować” z Bogiem jak dziecko które czuje respekt przed rodzicem ale ma śmiałość zaryzykować i o coś poprosić nie bojąc się reakcji rodzica bo wie, że rodzic go nie skrzywdzi, nie wpadnie w furię, nie uderzy za próbę zadania pytania. Abraham ma piękną relację z Bogiem: relację respektu i szacunku ale i zaufania i śmiałości. A Pan mu obiecuje liczne dziedzictwo i zawiera z nim przymierze. Izaak – inny niż ojciec, bardziej taki uległy a jednak i Bóg o nim wspomina mówiąc o Sobie. I na koniec mój ukochany duchowy patron, jedna z moich ,,top” postaci w Biblii: Jakub. Porywczy, trochę taki cwany i no umiejący o siebie zadbać, ale człowiek wiary, relacji, pewnej zuchwałości i odwagi względem Boga. Te wymienione cechy to niektóre z nich to przecież wady, a jednak nie chodzi tu o upadki a całość drogi: o taki mindset, takie zaprogramowanie myślenia, że jest tam Bóg. Jakub po serii wydarzeń niechlubnych (wyłudzenie pierworództwa i oszukanie ojca Izaaka by zdobyć błogosławieństwo) potrafi zaryzykować by pojednać się z bratem. Jakub otrzymuje od Boga imię Izrael, jest tak inny od ojca – Izaaka, bliżej mu do dziadka Abrahama, a jednak jest tak inny od tego praojca. Jest tak bardzo inny, jest tak bardzo sobą, ma swoją unikatową tożsamość daną od Boga. A co ciekawe, każdy z nich: Abraham, Izaak, Jakub jest tak bardzo inny, a każdy z nich jest patriarchą, jest wybrany przez Boga, a Jahwe mówi o Sobie że jest Bogiem każdego z nich: ,,Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba”.
*
Nie musisz być Pawłem z Tarsu, bądź sobą, ale jak Paweł bądź wzorem chrześcijanina, bądź otwarty, mów o Bogu w Trójcy, bądź uczynny i dyspozycyjny, nie tylko bądź ,,wzorem” chrześcijanina ale bądź chrześcijaninem. Bądź właśnie taki integralny, całościowy wszędzie i ciągle, nie kościółkowy na oazie a hedonistyczny w szkole lub pracy. Nie bądź na fejsie pobożny a grzeszny w ,,realu”. Będąc spójnym wszędzie nawet łatwiej będzie Ci psychicznie bo udawanie i bycie kimś, kim się nie jest, jest męczące. W tej spójności może pomóc mindset czy też metanoia czyli podążanie za nawróceniem.
Photo CC0 by Ikhsan Sugiarto on Unsplash