Tolkien był nie tylko pisarzem. Co zostawił po sobie autor ,,Władcy Pierścieni”?

W rocznicę śmierci wybitnego pisarza piszę o tym, co dał  nie mnie, a światu. I wiem jedno: nie wszystek umarł…

 
 
Drugi dzień września to jedna z 5 dat literackich, które tkwią głęboko w mojej głowie: daty urodzin i śmierci C.S. Lewisa, Tolkiena, a także urodziny Jana Twardowskiego.
 
Nie będę pisał o tym, jak poznałem Tolkiena i jak o mały włos nie zakończyłem z nim swojej przygody po około 5 rozdziałach Władcy Pierścieni (to raczej historia na jakiś deszczowy dzień
 
Dziś jednak chcę pomyśleć nad tym, co Tolkien dał nie mi, a światu. A dał wiele. O, i to chyba będzie (być może niewielki, ale jednak) strzał w dziesiątkę.
 
# Od końca
 
Daję sobie rękę uciąć, że pierwszą myślą, która przychodzi na myśl o Tolkienie, jest stworzenie przez niego literackiego świata z własną mitologią. I trudno się z tym nie zgodzić. Ale pisarz był przede wszystkim wykładowcą akademickim. Relacje jego studentów są fascynujące. Jakiś chłopak (lub dziewczyna, teraz nie pamiętam) zachwycał się wejściem na salę Tolkiena i recytacją niepozbawioną emocji staroangielskiego poematu Beowulf. Ale on tym żył, Profesor żył historią dzielnego Beowulfa, nawet wydaje mi się, że w prawie każdej jego beletrystyce są echa tej opowieści. Zatem zaczynając od końca: Tolkien – badacz, wykładowca, który wykształcił całe grono brytyjskiej inteligencji. Ciekawostką jest, że jego rozgłos w świecie światowej literaturę pięknej zaczął się od sprawdzania egzaminu pewnego studenta. Zmęczony nawałem pracy Tolkien siedział nad pracą jednego ze swoich podopiecznych. Poprzeglądał kartki z wypracowaniami i wybrał te mniej zapisane (czyli wymagające mniej pracy). Na jednej z nich zapisał: w pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Spodobało mu się to zdanie. Kurczę, był językoznawcą. Od razu więc zadał sobie pytanie w stylu: Janie, a kim jest ten ,,hobbit”, bo słowo fajne frapujące. Zaczął badać, myśleć, wyobrażać sobie wygląd niziołka (jak określa się hobbitów). Od analizy tego zdania powstał Hobbit, czyli tam i z powrotem, a potem reszta Legendarium (choć szkice Silmarilliona już od kilkudziesięciu lat tkwiły w szufladzie).  
 

Po pierwsze: dał cząstkę siebie innym, wychował grono studentów, przekazywał wiedzę.

 
 
# Ojciec hobbitów
 
Po takim początku od końca warto przejść do tego, co najbardziej znane. A chodzi o Śródziemie. Jedni mówią, że bez Władcy Pierścieni nie byłoby Wiedźmina, czy też innych dzieł fantasy. Wpływ Tolkiena na rozwój gatunku był niewątpliwy (już nie mówiąc o Grze o tron, której autor w wywiadach przyznawał się, że czerpie inspiracje z Tolkiena). Profesor stworzył odrębną mitologię, faunę i florę własnej krainy. Co więcej: Władca Pierścieni jest spójny wewnętrznie do tego stopnia, że z niezwykłą precyzją i dokładnością Tolkien opisał w niej poszczególne fazy księżyca podczas wędrówki hobbitów do Mordoru. Śródziemie to jedna z najlepiej wykreowanych krain w literaturze. I w pełni autorska. Pisarz zabrał się od podstaw za kreację swojej krainy. Wprawne oko dostrzeże tam jednak akcenty światowej prozy i poezji z przestrzeni wieków. Stworzenie świata to prawie obraz z fińskiej Kalevali, zagadki w Hobbicie i związana z nimi gra przywodzą na myśl Eddę Poetycką. Postać Beorna, przybierającego postać niedźwiedzia to opiekun lasu z mitologii słowiańskiej (Leszy lub Borowy występujący w postaci Leśnego Dziadka lub Niedźwiedzia), wędrówka Noldorów jako podróż przez pustynię Ludu Wybranego ze Starego Testamentu. Akcentów jest o wiele więcej. Tolkien za swojego ojca fantastyki uważał G.MacDonalda (to zaskakujące, bo C.S. Lewis też), tak, tego od Królewny i goblina (swoją drogą polecam, bo całkiem przyjemna opowiastka).
 

Dał światu w stu procentach spójny obraz wykreowanej krainy.

 
# Twórca wielu światów 
 
Zostawiając już na boku Śródziemie, Tolkien wykreował jeszcze kilka innych krain, choć nie są one tak dopracowane. Mowa tu głównie o jego baśniach. Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa to zbiorczy tytuł fantastycznych opowiastek wydanych kilka lat temu w jednym tomie, ale za życia autora (i na świecie do całkiem niedawna) wydawano je w osobnych książkach jako oddzielne opowieści. Mamy Łazikantego, Gospodarza Gilesa z Ham, Kowala z Podlesia Większego, czy Przygody Toma Bombadila. Opowieści tak naprawdę nie łączy akcja rozgrywająca się w jednej krainie, każda z historii ma swój odrębny świat, niedopowiedziany, nieopisany do końca, a więc otwarty dla wyobraźni czytelnika (wszystkie opowiastki rozgrywają się w krainie wyobraźni). Tolkien nawet poczynił esej O baśniach.
 

Światów dał więcej ku uciesze czytelników, dbając i rozbudzając przy tym naszą wyobraźnię

 
# Badacz 
 
Przede wszystkim literatury i języka. Bardzo dobrze, że nazwisko Tolkiena nie kojarzy się wyłącznie z beletrystyką (bo nie powinno, skoro badania Profesora były zanim wydał swoje wielkie dzieła, i przykładał do nich ogromną rolę, prozę zostawiając na boku jako hobby pielęgnowane w wolnych chwilach). Rozmawiałem ostatnio z koleżanką studiującą filologię duńską. Pytam się o Eddę Poetycką, a przy okazji o Tolkiena. I czego się dowiaduję? Na studiach analizuje się teksty Profesora. A mi na egzaminie trafiło się pytanie o to,dlaczego  język jest pojęciem abstrakcyjnym. I dziękuję Bogu, że kilka dni wcześniej w ramach przerwy w nauce przeczytałem we fragmentach poemat Profesora Mythopoeia, gdzie pięknie i obrazowo wyjaśniono znaczenie języka w nazywaniu świata. Już pomijam fakt, że było to moje wymarzone pytanie (choć akurat to nie Tolkiena, a innych językoznawców obecnych na mojej “liście lektur” musiałem znać). A badania Tolkiena były przebogate: etymologia, metrum w poezji antycznej, stare języki (i w większości wymarłe), analiza średniowiecznych poematów, dawne mitologie, funkcja literatury na przestrzeni wieków (polecam Potwory i krytyków. Pamiętam, że gdy to czytałem w szkole średniej za wiele nie rozumiałem, pomijając już wczytywanie się w tajniki staroangielskiego, ale fascynował mnie sposób napisania tych esejów językowych). Oprócz świetnej fantastyki to drugi temat twórczości pisarza. Nie bez echa przechodzą też jego prace przy Oxfordzkim słowniku.
 

 Wniósł sporo do nauki i literatury

 
 
# Tłumacz
 
Tolkien tłumaczył i to na sporą skalę. Pan Gawen i Zielony Rycerz, Perła, Orfeo, a nawet Beowulf. Tłumaczenie to pikuś, można powiedzieć, ale wspomniane utwory Profesor musiał przełożyć ze staroangielskiego.  Mówiłem już, że oprócz kilku nastu języków współczesnych znał i kilka wymarłych? Nie? Nadrabiam więc niedopatrzenie 🙂 Sam nawet stworzył kilka języków na potrzeby literackiego świata.
 
 

Przetłumaczył dla nas ze staroangielskiego wybitne dzieła średniowieczne

 
# Poeta
 
Tolkien nie afiszował się tym, ale jest (podobnie jak C.S. Lewis) autorem wielu wierszy. Warto tu wspomnieć, że pierwsza wersja jednej z głównych opowieści z Silmarilliona (O Berenie i Luthien) pierwotnie została napisana nie prozą, a w formie pieśni. Kwiat wszystkich drzew to właśnie jeden z wierszy Profesora (podaję skopiowany ze strony Elendilionu link do wpisu):
 
Brzoza nosi piękne liście
na lśniących gałęziach,
jest bladozielona i migocąca,
kwiat wszystkich drzew kwitnących,
o jasnych włosach i smukłych członkach,
władczyni góry.
 
Wiatr woła, potrząsa nią lekko,
a ona żartem nisko pochyla gałęzie;
gładka, prosta i o białej korze,
drżąc, przemawia w swoim języku,
jasne godło, dobra tajemnica,
błogosławieństwo mojego ludu.
 
Wieczór robi się ciemny od chmur,
błyska błyskawica;
delikatne liście lecą wolne,
ale wytrwała i wierna biała brzoza
stoi naga i czeka,
władając górą.
 

Potrafił zachwycić pięknej słowa nie tylko w prozie, ale sam stał się poetą wrażliwym na piękno świata

 
# Złote dziecko
 
Choć urodzony przed I Wojną Światową, choć z obrazem tej drugiej, Tolkien potrafił wykreować fascynujący, nowy, świeży i ponadczasowy świat. I to nie wyłącznie dzięki talentowi lub wyobraźni. Teoria Tolkiena była taka: każdy z nas ma pierwiastek stwórczy dany przez Boga i skoro Stwórca budował świat, pisarz potrafi go także, tyle że w literaturze (to tak skrótowo). Tolkien miał zatem niezwykły dar. Dziś mija kolejna rocznica jego śmierci, ale Profesor przecież żyje. Żyje w sercach fanów jego Legendarium, pismach badaczy i językoznawców, sercach jego studentów (każdy nauczyciel ma ten dar, że zaszczepia cząstkę siebie w drugim człowieku).
 
Oprócz modlitwy za duszę Tolkiena (czego na pewno by pragnął, sprawy związane z wiarą były dla niego bardzo ważne, o czym w jego Listach) można by i podziękował Bogu i światu za tak niezwykłego człowieka.
 

Po prostu: inspiruje!

Zdjęcie na licencji CC0 pochodzi ze strony: http://www.gratisography.com/

4 Replies to “Tolkien był nie tylko pisarzem. Co zostawił po sobie autor ,,Władcy Pierścieni”?”

  1. Dałem siostrze "Hobbita" na rozpoczęcie przygody z Tolkienem i… nie udało się 🙂 Nie jest to książka zwłaszcza na początku zbyt porywająca, bo wolno się, mówiąc kolokwialnie, rozkręca. Ale wykreowany przez Tolkiena świat jest fascynujący. Każdy ma swój gust, a wiem, że "Hobbit" jest lekturą, a do tych ma się czasem niezbyt sentymentalne przywiązanie 🙂

  2. No patrz, a ja się dziwiłam, że w Bibliotece Myśli się nowe posty nie pojawiają! Jakoś przegapiłam Twoje przenosiny.
    Bardzo dobry tekst. I ja się z nim zgadzam całkowicie. Tolkien wiele wniósł do literatury, ale nie tylko wiele wniósł dobrego do świata samym swoim życiem. I ja osobiście ogromnie dużo mu zawdzięczam.
    I rzeczywiście (to już się tyczy Twojej powyższej wypowiedzi) "Hobbit" arcydziełem nie jest, czego nie można powiedzieć o "Władcy Pierścieni" czy "Silmarillionie". Lubię "Hobbita", ale to te dwie kolejne lektury mnie do Tolkiena całkowicie przekonały.

  3. W Bibliotece być może niedługo zagoszczę, ale ze względu na to, że sierpień i wrzesień mam pracujący, czasu na recenzje zostaje mało 🙂 Ale przez te 12 godzin poza domem i na czytanie zostaje czasu niewiele (na szczęście za kilka dni kończę pracę, później studia i nowa organizacja czasu :)). Postaram się oba blogi pogodzić i w Bibliotece też coś czasem zostawić.

    O Tolkienie u mnie będzie jeszcze mowa i to już za kilka dni. Powiem nawet, że wpis poświęcę "Hobbitowi". "H" akurat podobał mi się, ale czytałem go już po przygodzie z "Silmarillionem" i "Władcą" (w ogóle jakoś zacząłem od końca czytanie dzieł Profesora). Podejście do niego jak do Władcy może być dla niego szkodliwe, ale potraktowanie jako trochę bardziej mądrej i dojrzałej baśni będzie strzałem w dziesiątkę 🙂 I właśnie widzę swój brak obiektywizmu 🙂

    Dzięki za komentarz i odwiedziny, zapraszam w przyszłości 🙂
    Darek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *