,,W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit”. 76. urodziny pewnego jegomościa

 

Historia jego życia sięga 76 lat wstecz. Staruszek chyba wcale się nie zestarzał…

Dzisiejszy wpis powstał równy rok temu, ale przypominam go dziś, bo i okazja ku temu wyjątkowa! Literacki świat Hobbita zaczął się właśnie równe 76 lat temu. Historia napisania książki (a wraz z nią i wykreowania całej krainy Śródziemia) jest ciekawa. Choć odrobinkę tej ciekawości (mam nadzieję) udało mi się przelać na wirtualny papier. Artykuł już był publikowany, dziś go jedynie przekopiowuję w ramach przeprowadzki pomiędzy blogami 🙂 Wkrótce wpis nowy, świeży, klimatyczny… 
Zaczęło się od jednego zdania rozłożonego na łopatki. Potem była opowieść dla dzieci, wydanie i… światowy rozgłos. “Hobbit czyli tam i z powrotem” J.R.R. Tolkiena dziś kończy 76 lat i…

Warto zatem cofnąć się w czasie i z bliska przyjrzeć się sukcesowi powieści, której kontynuację stanowi Władca Pierścieni.

Wszystko zaczęło się od słów.

John usiadł dziś przy biurku bardzo zmęczony, bowiem miał za sobą bardzo ciężki dzień. Siedzi i sprawdza prace swoich studentów. Królestwo za choć odrobinę odpoczynku, bowiem wizja sterty papierów, które trzeba wnikliwie przejrzeć i postawić oceny, wcale nie należy do najprzyjemniejszych. Wykładowca wziął zatem arkusz studenta, który napisał niewiele i zanotował takie zdanie: w pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Profesorowi spodobało się to, co napisał. Jako filolog zaczął swój zapisek poddawać rozkładowi i analizie, a w końcu spytał się sam siebie o to, kim jest wymyślony przed chwilą hobbit. Nazwa ładna, ma w sobie to “coś”, co zajmujący się nauką o języku tak lubią, ale czy owy hobbit z chwilą zapisania na papierze ma swoje własne życie, czy jest tylko ciągiem liter na kartce?

Nie trzeba chyba dodawać, że tym profesorem jest J.R.R. Tolkien, który za kilkadziesiąt lat stanie się jednym z najpopularniejszych pisarzy XX wieku, a jego powieść Władca Pierścieni znajdzie się na liście 100 książek BBC, które trzeba przeczytać. Profesora od najmłodszych lat fascynował język staroangielski, mowa Gotów, a także etymologia słów i dawne baśnie oraz legendy. Nic więc dziwnego, że do wymyślonej przez siebie postaci dopisał całą historię z krasnoludami, Elfami i Czarodziejem w tle. Tolkien podobnie czynił przy pisaniu Silmarilliona – mitologii Śródziemia, którą tworzył przez całe życie. Ale opowieść o niewielkiej istocie, która wyrusza w podróż nie jest przecież tak podniosła, jak skrupulatnie tworzona mitologia krainy. Czy to w ogóle może się spodobać? Hobbit to całkiem inna bajka! I pomyśleć, że zaczęło się od pustej kartki pewnego studenta…

…ale co to jest hobbit? Zdaje mi się, że wymaga to wyjaśnienia (…).

Bilba poznajemy jako typowego przedstawiciela swojej rasy. Jak każdy hobbit, tak i on lub spokój, domowe zacisze i… jedzenie, bardzo dużo jedzenia (może dlatego drzwi do jego domku są okrągłe). Bohater powieści Tolkiena prowadzi ustabilizowane i niczym niewyróżniające się życie… do czasu. Pewnego dnia odwiedza go Gandalf Szary, który proponuje misję w nieznane. Hobbit nie godzi się, ale Czarodziej stosuje podstęp. Wkrótce Bilbo ma na swojej głowie tuzin wygłodniałych krasnoludów, którzy nie dają mu żyć, dopóki nie wyruszy z nimi w drogę. Rozpoczyna się epicka podróż, która wciąga od pierwszej strony i nie daje o sobie zapomnieć. Przygody Bilba i jego kompanów są tak niewiarygodne i wciągające, że wkrótce po wydaniu książka stałje się bestsellerem przetłumaczonym na wiele języków.

Czy to tylko seria przypadków?

Sam Tolkien nie spodziewał się jednak tak dobrego odbioru swej powieści. Pisał ją dla swych dzieci czasem kosztem snu, gdy po powrocie z uniwersytetu i załatwieniu wielu spraw, zasiadał nad arkuszami papieru i w środku nocy opisywał kolejne przygody Bilba i krasnoludów. To wtedy być może powstały fragmenty o domu Beorna, albo podróży w beczkach. W 1936 roku nieukończony maszynopis Profesor pożyczył jednej ze swych studentek, która podsunęła go pracowniczce wydawnictwa. Pomysł okazał się świetny, Tolkien dopisał dalszy ciąg swej opowieści, a gotowy tekst został przekazany wydawnictwu. Prezes firmy postanowił zapytać się o zdanie swego syna, do którego rówieśników była skierowana książka. Mały Rayner napisał tak: (…) Ta książka (…) jest dobra i powinna podobać się wszystkim dzieciom w wieku od 5 do 9 lat. Jak wiadomo, ten przedział wiekowy ma się nijak do tego, co można współcześnie zauważyć. Nikogo już nie dziwią dorośli poprzebierani za postaci ze Śródziemia przy okazji seansów Władcy Pierścieni, czy też poważne prace uniwersyteckich profesorów, którzy badają książki Tolkiena pod kątem warstwy językowej, inspiracji, czy też takich zagadnień, jak rola dobra i zła w wykreowanej przez Mistrza krainie. Choć Hobbit jest napisany w sposób lżejszy i mniej mroczny od jego kontynuacji opisującej podróż Froda i Drużyny Pierścienia, to i tak po tę powieść dla dzieci sięgają dorośli chcący poznać pierwotną myśl twórcy Władcy Pierścieni.

Na sukces Hobbita wpłynęło wiele czynników, ale wiele w tej historii jest nieprawdopodobnych zwrotów akcji, szczęścia i przypadków, w które Tolkien jako katolik zapewne nie wierzył, ale które tak właśnie wyglądają. Książka rozeszła się bardzo szybko i potrzebne były ciągłe dodruki. Z wydawcą zaczęły podpisywać umowy zagraniczne firmy, a kolejne wznowienia powieści wzbogacano o ilustracje wykonane przez samego autora. Środowisko akademickie nie najlepiej przyjęło książkę kolegi z uniwersytetu, uważając, że profesor nie powinien zajmować się wydawaniem opowieści dla dzieci, snując ich akcję w wymyślonej krainie. Na Hobbita patrzono powierzchownie i w oderwaniu od tego, co kryło się pod otoczką alegorycznej opowieści o przygodach niewielkiej istoty podróżującej z kompanią krasnoludów. Jedynie czytelnicy potrafili odkryć samo sedno powieści i w pełni wsiąknąć w wykreowaną przez brytyjskiego pisarza krainę. Fani domagali się więcej, a Tolkien był przekonany, że w swej powieści oddał już wszystko, co mu przychodziło do głowy w kwestii hobbitów. Czy spodziewał się tego, co miało go spotkać z premierą Władcy Pierścieni, i co na zawsze odmieniło jego życie? 

Nowa opowieść o hobbitach.

Taki tytuł (roboczy) nosiła powieść, która rozrosła się na wiele setek stron i przyniosła swemu twórcy sławę zarówno za życia, jak i po śmierci. Sukces Hobbita był dobrym momentem, aby pod nazwiskiem Tolkiena wydać jeszcze coś, i z pewnością przyniosłoby to ogromny sukces (a gdyby była to dalsza część przygód Bilba, wydawca miałby wiele powodów do radości i jednocześnie niemało zysku). Tolkien bardzo długo tworzył swojego Władcę Pierścieni, który w procesie twórczym wymknął się pisarzowi spod kontroli i z pozornej kontynuacji opowieści dla dzieci stał się powieścią dla dorosłych. Nad Śródziemiem zapanował Cień, wokół szerzyło się niebezpieczeństwo, a losy całej krainy wziął w swoje ręce siostrzeniec Bilba – Frodo. Książka stawała się coraz mroczniejsza, nie zabrakło epickich pojedynków, filozofii i zagadnień na pograniczu teologii i moralności, ukrytych pod warstwą fabularną. Dla Tolkiena powieść stała się bardzo ważna, nic więc dziwnego, że włożył w nią tyle pracy i czasu (a ten trud wzmagał się też przez to, że rękopisy musiał przepisywać na maszynie). Władca Pierścieni był dla Tolkiena nową mitologią dla Anglii stworzoną z epickim rozmachem. Książka zawiera w sobie cechy eposu (6 ksiąg, retardacje, długie opisy), baśni (wykreowane rasy, magia), romansu rycerskiego i powieści przygodowej. Tolkiena od najmłodszych lat fascynowały mitologie i opowieści z dawnych lat, i włączył je do swej opowieści. Scena z zagadkami opisana Hobbicie przypomina tę z Eddy Poetyckiej – skandynawskiego eposu. Podróż Drużyny Pierścienia ma w sobie echa wędrówki Świętego Brendana, a dłonie króla Aragorna, leczące choroby, sięgają do historii Anglii. Motywy mitologiczne, biblijne, czy też zaczerpnięte z literatury, ubogacają powieść, ale pomagają też odnaleźć jej głębsze przesłanie. Tolkien był przeciwnikiem alegorycznych opowieści i sam negował wszelkie próby odnajdowania w jego twórczości “drugiego dna”. Nie ulega jednak wątpliwości, że książki Tolkiena mogą być odczytywana jako parabola burzliwej historii XX wieku, czy też odwiecznej walki dobra ze złem.

Prace nad Władcą Pierścieni trwały wiele lat, a gdy powieść wydawała się gotowa do wydruku, powstały komplikacje z jej wydaniem. Wojenne zniszczenia i cena papieru nie pozwoliły na opublikowanie całości i wydawca był zmuszony podzielić książkę na 3 tomy (nie można jednak wykluczyć też okazji do zysku, sprzedając nie jedną książkę, a trzy). Czytelnik otrzymał powieść z doskonale wykreowanym światem i przesłaniem, które jest widoczne już od pierwszej strony. Światem o tyle wykreowanym skrupulatnie i w pełni, że znany pisarz Michael W. Perry na podstawie pism Profesora w swej książce Klucz do Tolkiena dokładnie odtworzył dni tygodnia i fazy księżyca, obejmujące wędrówkę Froda i jego kompanów.

 Wszystkiego najlepszego, Bilbo!

To właśnie 21. września 1937 roku światło dzienne ujrzała powieść pewnego brytyjskiego profesora, który był tak zafascynowany mitologią i językiem, że postanowił to przelać na papier. Po 76 latach można śmiało stwierdzić, że mało jest osób, które nie znałyby Władcy Pierścieni (jeśli nie w wersji literackiej, to może filmowej), czy też Hobbita. Ekranizacja P. Jacksona spowodowała, że opowieść Tolkiena przeniknęła do kultury masowej, a w grudniu 2012 roku do kin wejdzie pierwsza z 3 części ekranizacji Hobbita. Wszystko jednak zaczęło się 76 lat temu, gdy profesor Tolkien zapisał na pustej pracy jednego ze swych studentów słynne zdanie: W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie mógł się spodziewać, że te słowa przyniosą mu tak niepowtarzalną sławę, a on sam na stałe wpisze do kanonu światowej literatury.

Trzymam na kolanach swój lekko przykurzony egzemplarz Hobbita w czerwonej okładce i z uśmiechem myślę sobie: “wszystkiego najlepszego, panie Bilbo!”…

 

 ——————-
zdjęcia pochodzą z zasobów własnych

Artykuł zamieszczony pierwotnie na: Wiadomosci24 .pl

One Reply to “,,W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit”. 76. urodziny pewnego jegomościa”

  1. Tolkien… No, tak, nie zaliczam go do swoich ulubionych pisarzy po tym, jak przeczytałem historię Bilba, i reszty już nie przeczytałem, bo stwierdziłem, że nigdy więcej Tolkiena nie chcę na oczy widzieć. Tak to się u mnie ma, w każdym razie: sto lat, sto la!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *