Wrażliwy twardziel Kortez. Niby nic, a jednak…

Uczucia, w tym i miłość, są jak w tytule debiutanckiej płyty Korteza – jak bumerang. Powracają. Zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Każde jednak ich wspomnienie, konkretne doświadczenie, czegoś uczą: o życiu, o nas, o świecie. Recenzja płyty Bumerang (+ Bumerang: Szkice)

Ten krążek powstawał długo. Przechodził też rozłożoną w czasie, wielomiesięczną ewolucję. Kortez dał się poznać jako wykonawca Zostań. I został na długo, bo jedna piosenka to dla słuchaczy było za mało. Pojawiła się epka. Ta też okazała się niewystarczająca dla odbiorców. Na rynku już jest debiutancki krążek, a nawet pełnowartościowa dodatkowa płyta. Głód na chwilę został zaspokojony. Ale pewnie tylko na chwilę.
#Jak bumerang
Tonie jest płyta o wielkich planach na naprawę świata, to krążek o sobie. Nie o egoistycznym egocentryzmie, a o tym, że składamy się z tego, co otrzymujemy od innych. To właśnie pod wpływem tych emocji powstaje tęsknota za bliskością, za drugą osobą. Bo Kortez to muzyczny i liryczny wrażliwiec – odrobinę niepewny, jakby nieśmiały. Śpiewa z zamkniętymi oczyma (spojrzeć wystarczy na YouTube).
Widać to w jego smutnych balladach głównie o uczuciach. Choć nie tylko, ale często. Jak np. w utworze Pocztówka z kosmosu – otwierającym krążek, jednym z najlepszych (choć, co chyba nieczęste, nie ma tu utworów kiepskich; to nie jest słabość lub fanowski brak obiektywizmu, Kortez w tej wersji to ktoś nowy na muzycznej scenie, nie ma jeszcze starych i stałych miłośników). Wspomniany utwór to chyba jedyna kompozycja stojąca na granicy: przesłania bezpośredniego a pewnej fabuły w tekście. Nawet to wyśpiewywane wybranie, ten lot w kosmos jest pretekstem do opowiedzenia o pewnej relacji. Relacji międzyludzkich, miłości spełnionych i tych skomplikowanych, tęsknot i powrotów – jest tu wiele (a więc wszystko w porządku!).

 

martwisz się
ciągle na nowo
kiedy smucę się
zamiast R wymawiam L
kiedy masz mnie trochę dość
wykrzyczeć chcę całą złość
przez miłość, co
jak bumerang wraca do nas wciąć
 
(Bumerang)

 

Nie brakuje też momentów kojących, jak np. utwór Imbirem. To był jedyny utwór, nad którego sensem zastanawiałem się podczas pierwszego odsłuchania materiału, jeszcze w dniu premiery płyty. Coś mi tu odbiegało od reszty, ten przekaz i tekst były tak proste. Tylko czy życie to zawsze skomplikowane emocje? Piosenka już zdążyła mnie kupić, radośnie i pogodnie (niewiele takich akcentów na krążku, ale jednak) przepływa jak zapach – tytułowy imbir – między innymi utworami. Nie tylko wzrok i słuch mają siłę oddziaływania, zapach też.
Zmysły mają moc. Ale porywy serca również. Kojące, ale i wzbudzające niepokój uczuciowy (taką pewną tęsknotę i powrót do sielanki dzieciństwa) wywołuje Dla mamy. To minimum wokalne i instrumentalne, obecność wyeksponowania pojedynczych sylab, zupełnie jak dziecko nieśmiało zwracające się do matki, trochę to jak piosenka śpiewana przez babcię, dziadka, mamę do snu. Bo kiedyś zamiast bajki do poduszki śpiewano, i to niekoniecznie kołysanki a ballady z moralnym przesłaniem. W tym utworze trochę czuć tej ludowości – wypływania wprost z serca. To jednak nie ballada, a czułe wyznanie, prawie szept kierowany do mamy:

 

dam ci za to polne kwiaty

 

wyślę list, wezmę na spacer

 

sam dla ciebie prezent zrobię

 

do snu bajkę ci opowiem

 

(…)

 

zbuduję dom

 

a ty będziesz dumna
(Dla mamy)

 

Role trochę się odwracają, jak to w życiu, a otrzymane dobro kiedyś trzeba zwrócić – to nie nakaz, jakiś zapis, a potrzeba serca wynikająca z wnętrza. Nie pada tu ani razu słowo: ,,mama”. Ale to nie w słowach przecież, a w gestach kryje się miłość.
Emocje czasem oddziałują na nas silnie. Nawet bardzo. I czasem jedne mają moc większą od innych. Od dawna już wiem,mimo wszystkich emocjonalnych numerów, uważam za najbardziej uczuciowe. Kortez to wrażliwy twardziel (albo ,,czuły barbarzyńca”, jak zatytułował swój artykuł o muzyku Newsweek), który nie wstydzi się swoich emocji. Z tych utworów wyłania się właśnie mężczyzna, który ma uczucia, ciężko pracuje, kocha swoją rodzinę, jest wrażliwy (ale nie nadwrażliwy). Jest silny siłą swojego charakteru i hartu ducha. W wielu miejscach słuchacz może doszukiwać się analogii do wokalisty (znając historię Korteza chociażby z wywiadów, i wiedząc, że sam tworzył swoje teksty i jedynie je opracowywał z kimś), ale nie znaczy to, że to opowieść o nim. Mimo bardzo bezpośredniego kontaktu, spowiedzi poniekąd, wykonania które czasem prawie szepcze, to z jednej strony zwierzenie się słuchaczowi, a z drugiej opowieść o kimś zupełnie innym, o kimś znanym tylko autorowi i we fragmentach opisanym odbiorcy.
Jest jeszcze przecież Zostań – utwór najbardziej znany, bo długo przed premierą odtwarzany w sieci i obecny w radiu (chociażby w Trójce podczas notowań np. Listy Przebojów Trójki) po wysłuchaniu Szkicównabiera innego brzmienia. Słuchając krążka numer 1, czyli finalnego owocu projektu, za każdym razem w głowie dogrywał mi się w pewnym momencie utworu ten pierwszy – obecny na Szkicach– fragment piosenki. Zaś wyraźnie optymistyczne (i w tekście, i w wykonaniu) Niby nic, które odrobinę rozprasza melancholijny klimat płyty, w zapisie z prac nad płytą nabiera jeszcze dynamiczniejszego brzmienia.
Słuchając Bumerangu wiele razy, i tak trafia się w pewnym momencie na jedno słowo, które przenosi w nurt świadomości odbiorcy i nakazuje inaczej interpretować tekst. Tak jakby płyta naszykowana była na różne nastroje słuchacza i dawała przesłania na właśnie te odmienne chwile. Wyłapuje się jedno słowo – akurat tego konkretnego dnia wyłapane, choć wcześniej niezauważane wśród innych –  z dziesiątek obecnych w tekście i pod nie układa kontekst związany z własnym życiem. Być może to cecha wielu dobrych krążków. Być może, ale dopiero przy tym to odkryłem. Bo tych tekstów nie można interpretować jednoznacznie, ciągle czymś zaskakują, podają inną interpretację.
To jest poezja. W kraju, który od wieków wydawał świetnych poetów i którzy to często, choć nie zawsze, byli marginalizowani, każdego dnia po kilka razy można obcować z poezją. Bo te teksty to właśnie ona, tyle że wyśpiewywane w sposób korzystny dla odbiorcy, odrobinę zawoalowane.

 

niby nic takiego, dzień jak w negatywie
gęsia skórka, miękki łuk twój,
ja spode łba łypie
gdy cię gryzę w szyję,
ty udajesz, że nie boli
zasypiamy kiedy, budzą się żurawie, domy
(…)
niby nic, a jednak
(Niby nic)

 

# Pełnowartościowy dodatek

 

W ogóle Szkice to jakby osobny projekt, tak bardzo różny od tego, który stał się tym finalnym. Na początku traktowałem je jako dodatek, chciałem dopłacić do tego, by otrzymać na dodatkowym krążku ten zbiór alternatywnych utworów w stosunku do zamkniętej i finalnej wersji Bumarangu. Nie do końca niektóre wersje podobały mi się, ale to miała być przecież ciekawostka, dodatek. Oficjalny krążek jest świetny, rzeczą więc zrozumiałą, że próby do niego zawierają miejsca, które ulepszono i wydano jako ukończone i oficjalne. Tak więc m.in. Imbirem odbiega znacznie od wersji ostatecznej, Od dawna już wiem jest trochę ciekawsze, choć obie wersje są świetne. Finalny zbiór, w zestawieniu z utworami ze Szkiców, jest bardziej nostalgiczny, melancholijny, ma się wrażenie, że wypływa z duszy jeszcze bardziej, niż było to zamierzone. Częstszy kontakt z Bumerangiem potrzebuje czasem inności, urozmaicenia sobie muzycznej diety. Na kilkudniowe przerwy, gdy krążek lekko nam się już ,,przeje” (u mnie nawet po trzech tygodniach słuchania, i dwóch odsłuchu intensywnego to nie nastąpiło) można zgłębić się w odrobinę inne zarówno brzmieniowo, jak i klimatycznie, wersje pierwotne. One są nawet lekko pogodniejsze, więc słuchacz dostaje wersję pogodniejszą i smutniejszą w pakiecie (np. na różne odsłony jesieni).
Świetną sprawą jest to, że artysta udostępnił ten krążek z muzycznej ewolucji swoim fanom, ale i ludziom ciekawym tego projektu. Zapiski, pierwsze próby – to dla artysty coś intymnego, dyskretnego, czasem niedopracowanego, co mogłoby rzutować na odbiór finalnego dzieła. To był, co tu wiele mówić, krok ryzykowny. Zazwyczaj takie rzeczy ciekawią w przypadku artystów, którzy obecni są na scenie dekady, a fani kupią nawet chusteczkę do nosa, którą ci wyrzucą. To jednak debiutancka płyta Korteza, wcześniej wydał tylko EP.
Szkice, choć ich załączenie było ryzykowne w przypadku debiutanta, także bronią się. Nie pokazują słabości, a są docenieniem słuchacza, pewnym ukłonem w jego stronę. To druga dobra płyta w tym pudełku. Jest nawet bardzo dobra, ale Bumerang cechuje dopracowanie, perfekcja. Słuchając obu krążków widzimy jaką ewolucję przeszła ta płyta. I nie była to ścieżka kosmetyczna, a wręcz cała droga. Zmieniły się brzmienia, czasem nawet i interpretacja tekstu. Pierwotne wersje sięgają roku wstecz. Mieć gotowy zestaw utworów na płytę i czekać z nim rok, by oddać jak najlepsze dzieło? Szacunek. To, co dostaliśmy na Szkicach, było dobre. Ale ostatnia wersja i tak staje wiele pięter ponad to.
# Chlubny wyjątek, czy odważny ryzykant?
Wydanie premierowo krążka podstawowego oraz jego wersji z dodatkową płytą to coś nieprawdopodobnego, wielki ukłon wydawcy i artysty dla słuchacza. Często może ze względów strachu o to, czy podstawowa wersja płyty spodoba się odbiorcom, albo chwyt marketingowy, popychają artystów do tego, by wszelkie dodatki wydawać z opóźnieniem.
Stanisława Celińska i jej Atramentowa cieszyły się tak wielką popularnością, że artystka planuje wydać Suplement (to chyba właśnie ta sytuacja niepewności, gdy po sukcesie krążka twórca widzi, że można dodać szkice i próby; to materiał obecnie nagrywany, a więc nie marketingowo wstrzymany). W zeszłym roku Indila wydała rozszerzony krążek, który wzbogacony był o kilka nowych utworów w stosunku do wersji pierwotnej (i całość wyszła gorzej, a dodatkowe kilka piosenek zaburzyło klimat krążka; nie było to też zagranie fair wobec słuchaczy, którzy dla kilku nowych piosenek i trzech wersji z orkiestrą musieliby ponownie zakupić płytę, którą w nieco okrojonej wersji już posiadają i która lepsza, niż nowość).
Od Korteza od razu dostaliśmy całość, dwie wersje, spośród których słuchacz może wybrać tę, która najbardziej mu odpowiada.
# Dynamizm i asceza
Żyjemy w czasach nadmiaru: treści, informacji, ulepszeń. Czasem tylko pozornych. Podczas gdy każdy twórca ciągle pracuje nad tym, by coś dodać, Kortez odejmował. Widać to w jego Szkicach. Czasem w którymś z utworów instrumentów było jakby więcej niż w finalnej wersji, czasem to wokal przechodził przemianę i stawał się w porównaniu do efektu końcowego bardziej ascetyczny. Ale przez to nie ograniczony, bo w końcu otwierający na niedopowiedzenia, przemyślenia gdy zapada słowna cisza zastępowana kojącą warstwą instrumentalną. Dynamizm pierwszych wersji czasem w finale ustępował miejsca bardziej kontemplacyjnemu nastrojowi. I odwrotnie.
Inny klimat, bardziej liryczny i melancholijny, niż na EP (z tej na krążku zostało tylko Zostań, a i to odrobinę zmienione; Szkice jednak zawierają dwa utwory z epki: Joe i Co myślisz? Zdecydowanie odbiegające od klimatu pełnego krążka, dobrze więc że niedołączone do wersji podstawowej Bumerangu, a zapisane w materiałach dodatkowych.

 

a moje wiersze spal, zrób co chcesz
bo jawnie szydzi z nas ich każdy wers
dzieciom mów, że w święta odwiedzę je
i kłam i kłam i kłam, że wciąż kochasz
mnie, że chcesz
 
wierz mi lub nie, od dawna już wiem
 
(Od dawna już wiem)

 

W tej płycie urzeka jeszcze coś całkiem spoza niej – pewne spełnione marzenie muzyka, który musiał wykonywać wiele różnych zawodów, by móc realizować swoją pasję. Dobrze, że mamy na świecie takich ludzi. Bo ich upór sprawia, że dostajemy prawdziwą sztukę, zamiast jej namiastki. Chyba to jest najlepsza myśl nie tylko na zakończenie słuchania tego krążka, ale i do pomyślenia, gdy wydaje nam się, że coś nie ma sensu, albo istnieje poza naszym zasięgiem. Tak chyba nie jest.
————
Zdjęcie pochodzi z fanpage’a wokalisty

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *