Mogłem się jeszcze wytańczyć, a tak to nuda. Nuda? [Cykl „Po Słowie”]

W tym odcinku cyklu czytania z dwóch dni.

28.05.2024

W pierwszym czytaniu z 1 Listu św. Piotra (1 P 1, 10-16) Apostoł mówi: „Nie przystosowujcie się do waszych dawniejszych żądz, gdy byliście nieświadomi, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: «Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty»”.

Dawniejsze żądze…hmmm… Czasem po nawróceniu wracają do człowieka obrazy dawnego życia. Fajna była tamta akcja, gdy z kumplami… A tamte dni? Zabawa, głupoty, przyjemności. Pewnie i konsekwencje namacalne (bo o tych wewnętrznych – w sercu – to kto by myślał?), ale za to ile wspomnień. A po nawróceniu? Nuda. Człowiek siedzi, jest taki grzeczny, żeby chociaż jeden dzień przeżyć z tej przeszłości.

Gdy ktoś tak myśli to można się spytać, czy naprawdę się nawrócił. Tylko że nawrócenie to też proces, i tak naprawdę będziesz się nawracał/nawracała do końca życia. A może i to będzie za mało?

Często więc, już po nawróceniu, wracamy do dawniejszych żądz albo wspominamy je, poniekąd może i „chwalimy się” nimi przed innymi by może budować nasz wizerunek? Pokazać, że my to nie tylko tacy „kościółkowi” ale kiedyś to były z nas gangreny? Świat pochwala zło, złem się chwalimy, kto zły ten „nasz” – mówi świat. Ale ten, kto poszedł za Chrystusem, lubi swoje spokojne, dobre, unikające zła życie. Bo spotkał Go, bo może Go uwielbiać, bo chce budować więź. Lekarstwem na pokusę wracania do przeszłości jest więź.

Jak masz z kimś więź: żoną, mężem, dziećmi, to gdy masz alternatywę: ostra impreza do rana albo złapać ciepłą rączkę córki lub syna i poczytać mu bajkę lub usiąść ze współmałżonkiem na sofie i zacząć oglądać film (i doskonale wiecie, że wybieraliście repertuar godzinę a zaśnięcie za kwadrans) to wybierzecie to „nudne” dla świata to drugie. Dlaczego? Bo macie więź, bo kochacie się. I tak jest z wiarą. Wybierzesz dobro i nawet tę „nudę” bo masz więź, bo kochasz Jezusa. Dla świata leżysz z dzieckiem i czytasz bajkę zamiast tańczyć i pić, dla Ciebie ta „nuda” to miłość do Drugiego, to emocje. Dla świata to klęczenie w ciszy w kaplicy, dla Ciebie to sam Bóg – Jezus – jest w tym kawałeczku chleba, i ten kawałeczek chleba to jest w historii Wszechświata takie „stop” i ciągle od 2000 lat trwający moment Ostatniej Wieczerzy, a więc to nie symbol i znak ale Jezus i Jego Ciało.

Czasem ktoś myśli: „mogłem sobie poużywać życia i nawrócić się na starość. Coś bym miał wcześniej, a tak trwam przy Jezusie”. Czy on się serio nawrócił? Jest przy Jezusie od lat a więc wybrał dobrze, może się cieszyć Nim dłużej. (Bo pomijam, czy ktoś ma taki wpływ na życie, że wie, że to „później” nastąpi i czy czekając na nawrócenie wcześniej nie umrze w grzechu). Wielu późno nawróconych mówi, że tamte lata wywarły na nich straszny wpływ, że sponiewierały wewnętrznie, że ci ludzie za pozorną rozkosz zapłacili dużo: zdrowie, rodzinę, ale prawie też życie wieczne. Ale znowu imitacja świata: „zło jest dobre, pociągające” – mówi świat. „Mogłeś szaleć, ale masz nudę, a tam… a tam wszystko, a czego to tam nie ma?”.

Natomiast Ewangelia Marka mówi o opuszczeniu dotychczasowego życia i pójściu za Nim, ale też pójściu z Nim: z Jezusem w sercu, na ustach, w czynach. To też pójście z Nim gdy świat proponuje inne wizje, inne rzeczy. Każdy z nas ma jedną godność, jedną duszę, jedno sumienie wciąż kształtowane przez nas. To my mamy nad swym sumieniem władzę brudząc je, albo ciągle porządkując, albo zatwardzając. I choć w teologii istnieją różne rodzaje sumień, niejako poniekąd kształtowane też przez okoliczności: świat i miejsce, w którym przyszliśmy na świat, dzieciństwo, przeżycia, to jednak poznanie Jezusa i Jego nauki jest azymutem, jest punktem odniesienia do tego, co należy czynić. Czasem to życie wśród ludzi może sprawić, że czynimy dobrze, że zgodnie z nauką Chrystusa a „serce nas oskarża”. Może nas oskarżać, gdy grzeszymy, ale gdy jesteśmy fair wobec Biblii to też?

Należy badać siebie nieustannie w kontekście Pisma Świętego, tego przymierza które Jezus zawarł z każdym z nas, a pieczęcią była Jego święta Krew.

29.05.2024 – Władza to służba, a służba bo miłość

Dziś ponownie idziemy za Piotrem, za jego Pierwszym Listem (dzisiejszy „odcinek” cyklu nawiązuje do wczoraj). Człowiek nawrócony, człowiek w więzi (a może lepsze słowo to: w relacji) z osobowym Bogiem (hej, dopiero wspominaliśmy tajemnicę Trójcy, a Trójca Święta to relacja Osób a jednak jedność) to człowiek miłości. I dziś Piotr: „Skoro już dusze swoje uświęciliście, będąc posłuszni prawdzie, celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej, jedni drugich gorąco czystym sercem umiłujcie. Jesteście bowiem ponownie do życia powołani nie z ginącego nasienia, ale z niezniszczalnego, dzięki słowu Boga, które jest żywe i trwa”.

W tym jest wszystko! Gdy już się nawróciliśmy, gdy tak siedzimy i się „nudzimy” tymi rozmyślaniami i kolejnymi koronkami, to mamy sobie zrobić przerwę na chwilkę (zaraz wrócisz do Brewiarza) i uwielbiać Boga przez uczynki. Mamy siebie miłować a miłując bliźniego miłujemy w nim Boga. Kochać ukochaną osobę, kochać wzgardzoną, kochać trudnego człowieka, kochać wroga. Kochać nie oznacza tego, co mówią seriale i komedie romantyczne, kochać to czasami: „tak bardzo cię nie rozumiem i tak bardzo mnie boli to, co robisz, gdy to widzę, ale cię nie nienawidzę, ale dobrze ci życzę, niechaj Bóg Cię i Tobie błogosławi”.

To nie jest wszystko. Bo Piotr dopowiada, że mamy słowa samego Boga. Dostaliśmy ziarna, które nie tak o sobie mają obumrzeć (czasem ziarno obumiera) a to ziarno wyda owoce, bo to ziarno od Boga. Mając słowa Boga możemy wszystko! On będzie nas wspierał i prowadził.

Swego czasu mówiło się o „czułym narratorze” – koncepcji mowy noblowskiej Olgi Tokarczuk. Nie wnikajmy wgłąb pojęcia a pożyczmy sobie samo to określenie bez pierwotnego kontekstu. Nasz „czuły narrator” pozwala patrzeć na kogoś jak na ukochanego, upragnionego, z wrażliwością, z troską. Jak tak spojrzysz na człowieka to gwarantuję, że będziesz chciała/chciała mu pomagać. Nie umiesz? Dam coachingową poradę.

Popatrz na kogoś i widząc go wyobraź sobie, że to ktoś Tobie ukochany: małżonek, rodzic, dziecko, rodzeństwo. Wyobraź sobie kogoś, dla kogo żyjesz, kto w trudnych momentach Cię wspiera tym już tylko, że istnieje. Napewno kogoś tak kochasz. Popatrz na tę obcą osobę, może nieporadną, może niepotrafiącą czegoś, może jakoś gubiącą się w obliczu Twojej kompetencji. Spójrz jej w oczy i pomyśl, że masz przed sobą tę ukochaną osobę: małżonka, rodzica, dziecko, rodzeństwo. Zadziała. Serio.

Gdybyś miał prawdziwą relację z Chrystusem to jak spojrzysz na kogoś widząc Chrystusa, to efekty miłości o wiele większe. Ale to musisz kochać Jezusa jeszcze mocniej niż tych bliskich. To już jednak level, o który ocierają się świeci. Ale przecież też możesz być święty!

Ale to nie jest wszystko! Dziś w Ewangelii Marek. I padają słowa o wzajemnym służeniu sobie. Miłość to służba. I to nie chodzi jedynie o ten obraz, gdy Chrystus podczas wieczerzy obmywa stopy uczniom. Znaczenie teologiczne ale i historyczne (kulturowe) tego zdarzenia to wielkie „wow, szacun”. Jezus pokazuje w sposób doskonały, czym jest służba. Ale my nie mamy raz w roku, w Wielki Czwartek umyć stopy wybranym wcześniej osobom. My mamy pójść w niespodziewane i nieznane i służyć. Służ ale nie oczekuj, że i tobie będą służyć. Wręcz służ z myślą: „Boże miłosierny, tylko niech mi nikt za dobro nie oddaje dobra”. Tak potrafią święci. Bądź święty! Papież Franciszek napisał kiedyś książkę: „Prawdziwa władza jest służbą”. Im jesteś wyżej tym więcej służ. Jeśli nauczysz się służby, nauczysz się miłosierdzia. Ale nie jesteś sam – jest z Tobą Jego słowo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *