Literatura jest tą dziedziną życia, o której lubię słuchać i rozmawiać, z największą przyjemnością. Gdy usłyszałem, że Papież Franciszek stworzył list o literaturze, byłem niezwykle ciekawy. List z jednej strony pojawiał się w sieci jako takie ,,wow” (wiadomo, książkoholicy to zwarta grupa) a z drugiej strony chyba trochę tylko przemknął, choć jakieś ślady widziałem w sieci. Tylko jak pisać o literaturze? Chyba rok mi zeszło kiedyś, aby o literaturze opowiedzieć (jeśli masz ochotę, zapraszam do mojego eseju Podróż z literackim sztambuchem
Ale co z tym listem? ,,List Ojca Świętego Franciszka o roli literatury w formacji” (można go pobrać z sieci) jest krótki, ale bardzo treściwy. Papież zresztą ma taki styl pisania: krótkie, naładowane treścią zdania, dynamizm treści, metafora i celność spostrzeżenia (działa jak espresso, choć powinienem powiedzieć: jak orzeźwiające a dające kopa terere, bo przecież Franciszek to miłośnik yerby, a ta daje kopa i rozkłada to w czasie). List zawiera mnóstwo pięknych literacko zdań, chciałbym wyjść od jednego z cytatów:
,,Płacząc nad losem bohaterów, płaczemy w głębi duszy nad sobą i własną pustką, własnymi brakami, własną samotnością”.
To jeden z poruszonych przez Papieża wątków: poszukiwanie w literaturze ukojenia, sensu, ćwiczenie siebie z empatii, ale i próba otwarcia się, zrozumienia i dotarcia do drugiego człowieka. Pierwotnie mający być skierowany do kapłanów, list został wypuszczony w świat do każdego. Bo przecież to każdy człowiek jest powołany do dobra, do świętości, a literatura może być do tego narzędziem (przypomina mi się adhortacja ,,Gaudete et exsultate”, w której Papież wzruszająco pisze o tej świętości codzienności). Obcowanie z literaturą, wskazuje Papież, to droga przeżywania tego, co stworzył pisarz:
,,podczas czytania książki czytelnik jest znacznie bardziej aktywny. W pewien sposób przepisuje dzieło, wzmacnia je swoją wyobraźnią, tworzy świat, wykorzystuje swoje umiejętności, pamięć, marzenia, własną historię pełną dramatyzmu i symboliki, i w ten sposób powstaje dzieło zupełnie inne niż to, które autor zamierzał napisać. Dzieło literackie jest zatem żywym i zawsze płodnym tekstem, zdolnym do przemawiania na wiele sposobów i tworzenia oryginalnej syntezy z każdym czytelnikiem, z którym się spotyka. Czytając, czytelnik wzbogaca się o to, co otrzymuje od autora, ale to jednocześnie pozwala mu rozkwitać w bogactwie własnej osoby, tak że każde nowe dzieło, które czyta, odnawia i rozszerza jego osobisty wszechświat”.
Wchodząc więc do tego świata wyobraźni, empatii pisarza stajesz się innym człowiekiem, przejmujesz poniekąd inną wrażliwość, inny punkt widzenia. Lektura jest ,,żywa” a czytelnik jest nie tylko odbiorcą ale i poniekąd za sprawą swej wyobraźni i twórcą stworzonego świata literackiego. Literatura to wreszcie, przeżywając inne punkty widzenia (i jednocześnie otwierając się na drugiego człowieka, na jego głos), poszukiwanie. Franciszek tak o tym mówi, odsyłając do A. Spadaro: ,,W końcu serce szuka czegoś więcej i każdy znajduje swoją własną drogę w literaturze”, za Borgesem zaś Papież wspomni o tym, że czytając słuchasz czyjegoś głosu. Bo choć Franciszek mówi o pięknie literatury, nie zapomina o tym, że jest ona narzędziem właśnie słuchania i dotarcia do drugiego człowieka. Przywołuje tu choćby św. Pawła, który głosi Chrystusa i jednocześnie zna poezję tych, do których idzie głosić. Literatura pomaga czynić kapłanów wrażliwymi na człowieczeństwo Chrystusa (por. pkt 15 listu). Na tej drodze ,,Każdy znajdzie książki, które przemówią do jego życia i staną się prawdziwymi towarzyszami jego podróży”. I mnie się przypomniał i ,,Wilk stepowy” H. Hessego, moralnie mnie wałkujący Graham Grenne w ,,Sednie sprawy” oraz ,,Mocy i chwale”, ale i przecież ukochany Tolkien, uczący mnie stawiać pierwsze kroki w teologii C.S. Lewis (którego też w tym liście i parafrazuje, i cytuje Papież), ale i księgi Biblii gdy zachwycałem się poezją i pięknem Pisma, a później szedłem z różnymi postaciami przez życie.
Czytanie to otwarcie na drugiego człowieka, to wchodzenie w rolę postaci, od której czerpiemy nauki dla nas jakby z czyjegoś życia i doświadczenia, znajdujemy rozwiązania na przyszłe problemy.
,,Czytając jakąś historię, dzięki wizji autora, każdy na swój sposób wyobraża sobie płacz porzuconej dziewczynki, staruszkę przykrywającą śpiącego wnuka, determinację drobnego przedsiębiorcy starającego się przetrwać pomimo trudności, upokorzenie kogoś, kto czuje się krytykowany przez wszystkich, chłopca, który snuje marzenia będące jedyną ucieczką przed bólem nędznego i brutalnego życia. Kiedy odnajdujemy ślady naszego wewnętrznego świata pośród tych historii, stajemy się bardziej wrażliwi na doświadczenia innych, wykraczamy poza siebie, aby wejść w ich głębię, możemy nieco lepiej zrozumieć ich zmagania i pragnienia, widzimy rzeczywistość ich oczami i ostatecznie stajemy się współtowarzyszami podróży. W ten sposób zanurzamy się w konkretną, wewnętrzną egzystencję sprzedawcy owoców, prostytutki, dziecka dorastającego bez rodziców, kobiety murarza, starej kobiety, która wciąż wierzy, że znajdzie swojego księcia. I możemy to zrobić z empatią, a czasem z tolerancją i zrozumieniem”
Ten cytat to jest w ogóle jakiś kosmos. Ubrać piękno i istotę literatury ale i życia w tak krótkim a tak pojemnym fragmencie, to niezwykły talent. Polecam więc lekturę tego krótkiego listu.
Mów o niej szeptem
Literatura, ale i sztuka na nas oddziałuje na każdym kroku. Wiedzą o tym wszyscy. Raz daje ukojenie emocjom, innym razem prowokuje do działania lub opisuje nieopisywalne stany wewnętrzne. Stara się im choć trochę nadać postać. Pamiętam pierwsze spotkanie z Dostojewskim, odbyło się jak u chyba wielu z nas, od Zbrodni i kary. Potem były kolejne książki pisarza i podczas ich lektury czułem smutek, chciałem być samemu. Ale mimo wszystko było to doświadczenie oczyszczające, bo reset pomógł od nowa zacząć wiele rzeczy. Sztuka realnie na nas może wpływać, pomaga wyrazić te emocje, których inaczej nie potrafimy. Spotyka się ludzi, którzy problem załatwiają… smutną muzyką. Dołują się celowo (czy to dlatego na YT tyle filmów z czymś w rodzaju bardzo smutna piosenka albo dziesięć smutnych piosenek wszechczasów?). Ale to ich może oczyszcza, pozwala wyrzucić ból, by powstać i mieć siłę. Albo może najpełniej odzwierciedla stan ich wnętrza? Sztuka pomaga, popkultura też. Literatura pozwala łatwiej znieść gorycz życia. Ale przecież i cieszyć się z jego barw. Chyba m.in. i o tym jest ten fragment u Papieża o przeżywaniu i wyciąganiu doświadczeń z życia bohaterów literackich oraz wizji pisarza.
Prawie każdy artysta to coach. Porusza cienką membranę emocji, by choć trochę coś w człowieku zmienić, wskazać mu drogę, zadać pytanie. To nie taka tradycyjna sesja terapeutyczna, to jednostronny akt, monolog twórcy i interakcja dzieła z odbiorcą. To właśnie ten ostatni musi samego siebie wysłuchać i pomóc za pomocą otrzymanych środków. Sesją terapeutyczną może być książka, płyta, film. To one często mogą nakłaniać do zmian siebie.
Czytając czasem możemy też trafić na manowce fikcji. Tu chciałbym pokrótce wskazać na pewne zjawisko i odesłać do tekstu z najnowszego Miesięcznika ,,W Drodze”. Profesor Barbara Chyrowicz w tekście ,,Fikcja i zwodnicze strategie” rozpoczyna tekst (bardzo pomocny w rozeznawaniu naszej codzienności pod kątem słów i tego, czy aby napewno mówimy prawdę?) od fikcji w literaturze, o jej umowności. Bardzo polecam ten artykuł, bo choć od literatury jedynie wychodzi i podąża swoją tytułową drogą, to jest świetnym spojrzeniem na zjawisko różnych kłamstw, półprawd i półśrodków oraz przemilczeń (w ogóle od lektury tego tekstu można wyjść dalej w kierunku manipulacji, fakenewsów, deepfake’ów, tworzenia alternatywnej rzeczywistości przekazu medialnego na platformach społecznościowych, tej „bańki” informacyjnej opartej na kłamstwie; skoro to format „prasówkowy” na moim blogu to muszę wspomnieć o artykule o kampanii prezydenckiej na platformie X – dawny Twitter- o której w Tygodniku Powszechnym piszą Agata Kaźmierska i Wojciech Brzeziński, jest też o właścicielu platformy – E.Musku).
Znaleźć ulgę
Od lat jestem zapalonym czytelnikiem, byłem też recenzentem przez kilka lat (czasem do gatunku wracam) i przez lata pisałem powieści, opowiadania, wiersze. Czuję się jakby na trzech frontach tego świata, bo te fronty czasem delikatnie się podszczypują i nie zgadzają że sobą, ale jednak może to nie wojenne fronty a graniczący że sobą sąsiedzi (zazwyczaj się delikatnie nie zgadzają ale jednak żyją że sobą). Przez ten czas zadawałem sobie wiele pytań lub pojawiało się we mnie wiele myśli, np. taka czy można czytać duchowość Karmelu i popularne powieści? Czy to się nie wyklucza? (tym listem Papież mnie jednak uspokoił, ale i w tym tygodniu czytałem książkę ,,Dbaj o dziś. 365 dni ze słowami ks. Piotra Pawlukiewicza, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ksiądz Piotr pisał o tym, że Maryja udała się w góry, jak pamiętamy szła do Elżbiety, i ksiądz notuje: ,, Musimy iść w góry (…) To jest znak rozwoju człowieczeństwa: patrzeć na to, co wyżej. Poprzez kontakt z poezją, sztuką, literaturą powoli do tego dochodzimy, dorastamy (…)”, str. 258 wspomnianej książki). Czy może nam się podobać pop ale i barokowa muzyka? Gdzieś w warstwie takiej rozrywki intelektualnej ,,walczę” o nie dzielenie kultury na wysoką lub niską (pisałem o tym w eseju ,,Kulturalna gąsienica, popkulturowy motyl”). Mogą być dzieła słabe technicznie, proste, masowe, ale czy i w nich nie znajdziemy odpowiedzi na nasze pytania? Gdy Bóg będzie chciał, posłuży się nimi (pod warunkiem, że nasze serce będzie dostatecznie otwarte na te odpowiedzi).
Literatura pomaga znaleźć ulgę, otworzyć się na drugiego człowieka, może być też narzędziem ewangelizacyjnym (lub nawet przez jakiś fragment książki może do nas przemówić Bóg, pewnie by wolał przez coś pięknego, ale czasem mamy do piękna daleko, a żeby do nas dotrzeć Pan wykorzysta każdą okazję i dostosuje się do naszej wrażliwości, naszego języka)
Powieści C.S. Lewisa pomagając mi zrozumieć ducha wiary, a te Grahama Greene pokazują, dokąd lepiej nie dojść, u Tolkiena widzę jak wygląda idealny świat w którym jednak wygrywa dobro (zresztą Biblia też kończy się wygraną dobra i Dobra), ale ,,Władca much” Goldinga da pewne ostrzeżenie przed światem.
Na koniec chcę ponownie zacytować Franciszka. Bo literatura może być ukojeniem, czasem emocje biorą nad nami górę i możemy kogoś urazić. Albo jak tu się modlić, jak teraz wszystko w nas kipi? Praktyczna wskazówka od Papieża:
,,Są też chwile zmęczenia, gniewu, rozczarowania, porażki i kiedy nawet w modlitwie nie udaje nam się znaleźć spokoju duszy, dobra książka przynajmniej pomaga nam przetrwać burzę, dopóki nie będziemy mogli uzyskać trochę więcej spokoju. I być może to czytanie otwiera nowe wewnętrzne przestrzenie, które pomagają nam uniknąć zamknięcia się w tych kilku obsesyjnych ideach, które nieubłaganie nas usidlają”.
Photo by Abby Chung: https://www.pexels.com/photo/woman-wearing-brown-shirt-carrying-black-leather-bag-on-front-of-library-books-1106468/