Ludzie tyranizują i niszczą by spłacić dług zaciągnięty na pokrzywdzonym dziecku

Uwaga, bo będzie połączenie raka i Coelho. Uwaga, bo myślę, że to akurat jest prawdziwe

Może i infantylne, ale życie czasem jest infantylne i nie wygląda jak dramat psychologiczny (lub, nie przymierzając, thriller),

Wiele ludzkich cierpień ma podłoże w tym, że nikt tej dziewczynie i temu chłopakowi nie powiedział, że są piękni.

Niszczą, burzą, gnębią, ranią, nie potrafią się odnaleźć, cechuje ich nienawiść, chęć zemsty albo autodestrukcja. Pchają się na szczyt, by coś udowodnić sobie i innym. Tyranizują i niszczą, burzą i wprowadzają nieład, by spłacić dług zaciągnięty na tym pokrzywdzonym dziecku.

By docenić zarówno siebie, jak i być docenionym.

Możesz mówić, że jest inaczej, możesz demonizować, zaprzeczać, wypierać.

Możesz podać wiele różnych przykładów i, jasne, będziesz miał rację. Bo życie to nie algorytm, w którym pewne czyny prowadzą zawsze do konkretnego finału, a nad wszystkim spoczywa fatum. Jasne, to może wycinek, to fragment.

Może to tylko to jedno dziecko, które patrzy załzawionymi oczami.

To jedno, nic nieznaczące dziecko, z którego rąk za kilka lat zginie dziesiątki ludzi, albo miliony na wskutek ideologii.

Może wszystko przez to, że ktoś mu kiedyś wmówił, że jest śmieciem, szmatą, że niechcianym bachorem i nic nie znaczy. Że się go rodzice wstydzą, nic z niego nie będzie, że tylko zabiera tlen i matka musiała cierpieć rodząc go.

Żyje w ciągłym poczuciu winy za grzechy nieuczynione.

Ma przyjaciela, powiedzmy że łączy ich komunia dusz i mają tę samą historię. Ten przyjaciel z tego wszystkiego wyszedł, jakoś sobie radzi. Może nie jest zranionym uzdrowicielem i nie pomaga innym, ale jakoś egzystuje. Wyszedł z tego.

Tamten nie, tamten zamknął się w swoim cierpieniu.

Może istnieć ten sam punkt początkowy, finał może być inny.

Wiele takich mentalnych pokrzywdzonych dzieci chodzi po świecie, bo nikt im nie powiedział, że są cenni, że coś znaczą, że są piękni i atrakcyjni. I kochani.

I może nie wyrosną z nich truciciele umysłów, twórcy zbrodniczych ideologii albo terroryści. Może będą dorosłymi, którzy nie potrafią żyć w tym świecie, wykolejeńcami chorymi na życie, w ich mniemaniu najsamotniejszymi ludźmi na świecie.

Może ciebie to wcale nie dotyczy.

Może też jest ci obojętny los tych wypaczeńców cierpiących na teraźniejszość, z bólem przeszłości i lękiem o to, co przyszłe.

Zanim to dziecko skoczy lub podetnie sobie żyły niech wie, że nie jest samo.

Może właśnie żyje, bo usłyszało coś wartościowego na swój temat.

Jako ludzie jesteśmy obolali, samotni i współzależni. Drugi człowiek jest nam po prostu potrzebny jak tlen.

Ale też drugi człowiek nam się nie należy.

Tak naprawdę nic na świecie nam się nie należy, żadna rzecz, żadne słowo, żaden gest.

Stąd ta samotność.

Nic nam się nie należy, do niczego nie możemy zmusić innych, mamy w końcu swój rozum i swoją wolną wolę.

Nic nam się nie należy: ani słowo, ani gest, co nie znaczy, że nie możemy kogoś tym obdarować.

Co też nie znaczy, że nie powinniśmy tego przyjąć.

Życie potrafi być fajne, a gdy je docenisz, możesz być po prostu skopcony tym życiem. I mieć niezłą fazę na dobro.

Cierpienie to w założeniu coś, co po prostu istnieje, bo świat, choć jest piękny i w ogóle, to też to miejsce jest syfem: są tu choroby, przemoc, wyzysk i śmierć. Tak po prostu wygląda skażona złem natura. Nie cierpisz za karę lub coś (czasem jednak sam się przyczyniasz do swojego cierpienia, albo cierpisz bo drugi człowiek tak chciał). Ból i cierpienie tu po prostu są ( i generalnie jak już są, to mogą nas czegoś nauczyć, otworzyć na coś oczy, choć czułbym się jak szmata każąc ci cierpieć po to by wyciągać z tego nauki; czułbym się jak socjopata). Możemy starać się nie dokładać jeszcze tego wszystkiego. Możemy nie dokładać i nie walić po mordzie jakimś bólem, bo taką mamy pogodę, ny wyśmiać kogoś, bo ma krzywą mordę, zlać bo wygląda jak frajer, sprzedać na ulicy strzała albo skopać bo na pierwszy rzut oka wygląda jak nieswój na nieswojej dzielni. Możesz mieć z kimś kosę. Możesz ogólnie mieć w życiu zwałę. I co?

Możesz dokładać jeszcze cierpienie do tego, które już tu istnieje: do śmierci, rozstań z bliskimi, do chorób. Do zadawania jednym ludziom bólu przez drugich, do sutenerstwa, gwałtów, wymuszanej prostytucji, do śmierci z powodu braku czystej wody, zatrutego powietrza i braku warunków sanitarnych w jakiejś wcale niemałej części globu.

Możesz cisnąć z tego wszystkiego bekę.

Przecież ciebie to nie dotyczy, jest ci ciepło, bezpiecznie i przytulnie.

Masz do tego prawo.

Możesz jednak nie dokładać do tego wszystkiego dodatkowego bólu.

Już nawet nie chodzi o to, by to poranione dziecko więcej nie płakało.

Już nawet nie chodzi o to, że jest poranione bo nikt mu w życiu nie powiedział, że jest atrakcyjne i coś znaczy.

Możesz po prostu nie dokładać do tego wszystkiego dodatkowego bólu. I możesz być dla kogoś całym światem, choć ciebie będzie to kosztowało może i niewiele, a dla kogoś to będzie sensem życia. Jedynym sensem, dla którego chce otworzyć rano oczy.

zdjęcie na licencji CC0 pobrałem z www.unsplash.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *