Przyszłość skomponowana z nut przeszłości [esej]

Już za nami. Ale. Ale sytuacja powszechnej epidemii pokazała nam wiele ważnych spraw, ale przede wszystkim – co jest w życiu ważne. Otrzymaliśmy – każdy indywidualnie – swoje własne, w kamieniu wyryte, priorytety, taką instrukcję postępowania ze sobą samym (także z przestrogą, że ten człowiek obok nas to najczęściej ktoś jednak najważniejszy, o czym może w międzyczasie zapomnieliśmy).

Minione dwie dekady (z nadwyżką) były czasem przenikania się przeróżnych idei (w warstwie socjologicznej, ale i kulturalnej; błogosławiona przyszła cierpliwość jeszcze nienarodzonych kulturoznawców i teoretyków kultury, którzy będą chcieli wyłączyć ten odcinek naszego czasu – czasu obecnego – z bardzo długiej epoki nazywanej od kilku dekad ,,współczesnością”).

Jeśli życie ludzkości to ciągły powrót pewnych idei, które zastępują inne (a tamte powracają jak fala za kilka lat, by wkrótce ustąpić czemuś z przeszłości a jakby nowemu), powraca do nas być może ten pesymizm i ten sam dekadentyzm, który trawił Młodą Polskę. I jak ta Polska Młodych kiedyś posiwiała, tak być może i na naszych skroniach pojawia się coraz częściej platyna i lekki szron zmartwień. Dla pesymistów świat wokół być może jawi się jako wigilia końca. Optymiści w ostatnim czasie także nie mają łatwo – taki mamy nastrój. Czyżby na naszych oczach kończył się świat?

Naukowcy co jakiś czas prorokują i przepowiadają koniec świata mniej lub bardziej rozłożony w czasie. Ten koniec kiedyś nastanie w naturalnym biegu rzeczy, ale czy musi już teraz? Właśnie teraz? – to jest pytanie. Świat, który znamy, na pewno przeminie. Dowód? Nasze życie rok temu, dekadę, trzydzieści lat temu – to pewien świat, który już przeminął i jest nie do odtworzenia. Kto pragnie ciszy i spokoju, nieograniczonej anonimowości i innych – nie lepszych ani nie gorszych, ale innych – relacji społecznych, jest marzycielem w czasach wszechobecnej technologii (i ciągle rozwijającej się), nadmiaru bodźców, informacji, interaktywności, relacji częściowo zapośredniczonych za pomocą sieci. Być może tym, co nas wykańcza i jednocześnie przyczynia się do końca świata, który znamy nie jest tylko epidemia, choroby i rozwój technologii, ale dochodzące do głosu radykalne myśli i patrzenie na świat wyłącznie w odcieniach czerni i bieli, zapominając o odcieniach szarości? Być może przyczyniamy się do tego kresu wtedy, gdy myślimy nie o tym, kim jesteśmy, ale kim chcielibyśmy być w oczach innych ludzi (i gdy zapominamy o ludziach wokół).

Takie myślenie niebezpiecznie zbliża się do pewnej nostalgii, być może nawet do melancholii (a ta jest, jak uczy mądrość Pustyni, chorobą duszy). Myślę nad teraźniejszością, nad tym naszym brakiem kontaktu mimo kontaktu (rozmawiamy ze sobą, widzimy się na ekranach, mamy nawet szybszy i bardziej bezpośredni kontakt ze sobą niż przed erą internetu i telefonów komórkowych), ale brakuje nam dotyku, uśmiechu, spojrzenia w oczy, podania dłoni i odruchowego postukania w czyjeś ramię lub w nadgarstek, gdy chcemy komuś coś powiedzieć. Możemy w sieci zobaczyć wszystko, nie szukamy niczego. Możemy w każdej chwili zadzwonić do kogokolwiek, nie dzwonimy do nikogo. Mamy z sobą nieograniczony (bardzo często) kontakt, ale być może bardzo często powierzchowny (i to dobry moment, być choć na chwilę oderwać się od komputera i zastanowić się, czy nie tkwimy w pewnej bańce, czy może warto do kogoś zadzwonić tak bez celu, tylko po to, by usłyszeć jego głos, chwilę z nim pobyć – chwilę pobyć dla niego, ale przecież w konsekwencji i dla siebie – każdy z nas bowiem jest istotą społeczną).

Problem z naszym kontaktem za pośrednictwem technologii istniał od lat, obecna sytuacja jednak przyspieszyła interpretację problemów, z którymi mogliśmy powoli się mierzyć. Przestaliśmy gdybać i debatować, a zaczęliśmy czuć. Pesymista wskazałby na schyłek relacji, uczuć, emocji. Melancholik rozpaczałby nad światem, który minął.

Problem polega jednak na tym, że myślimy o jutrze, ale kosztem dziś. A jutro będziemy tęsknie patrzeć za tym, co było wczoraj. Ciągle w przyszłości albo w przeszłości zanurzeni po łokcie, a co z DZIŚ?

Rozpatrywanie ,,wczoraj” kosztem ,,dziś” jest też pewną ucieczką.

Czasy wymagają od nas niełatwej odporności, wiele trudu. Czasy wymagają od nas szybkiego uczenia się wielu nowych umiejętności (nawet jeśli są to rzeczy potrzebne przez chwilę: kolejna platforma, kolejny system, nowe opcje, taka metoda). Pomocą może okazać się ,,zdrowa” wersja przeszłości: zachwyt nad pięknem, które minęło (ale przecież nie zostało zatracone, po prostu się zmieniło i obecnie wygląda całkiem inaczej). Pomocą może okazać się wsłuchiwanie się w dawne głosy ludzkości.

Jako ludzie powinniśmy wrócić do kompozycji mistrzów (i zachwycać się pięknem dźwięków przeszłości, poszukiwać tak całościowo piękna i ,,Piękna”). Powinniśmy wrócić do mitów, legend, eposów, przypowieści i poezji, i to tam szukać odpowiedzi na współczesne pytania. Powinniśmy wrócić, nawet jeśli tylko po to, aby się na chwilę zatrzymać. Czasem warto wyjść na spacer nie po to, aby zrobić tysiące kroków, ale żeby usiąść na ławce tuż obok domu i ,,marnować” czas na patrzenie.

Przyzwyczajeni do nadmiaru informacji musimy wrócić do utworów, do dźwięków, do obrazów, do zapachów, bo czasem nie musimy wiedzieć absolutnie wszystkiego o otaczającej rzeczywistości, ale o tym, jak żyć. Potrzebna nam ponownie wykładnia dotycząca zagadnień z dziedziny etyki i moralności. Możemy wiedzieć absolutnie wszystko o ludzkim ciele, ale nie widzieć w człowieku właśnie człowieka.

Potrzeba nam wracać do kompozycji mistrzów, do legend i mitów właśnie teraz, gdy wydaje nam się być może, że na naszych oczach kończy się wszystko. W każdych czasach świat stawał przed pytaniem: ,,czy to już TEN moment?”. Nic nowego na świecie. Potrzeba nam wracać, ale nie z niezdrową nostalgią i melancholią, nie z tęsknotą za światem, którego już nie ma (kosztem tego TU i TERAZ, kosztem relacji z innymi ludźmi, kosztem własnego komponowania swojego życia z nut codziennych – nawet drobnych – wydarzeń). Potrzeba nam tych świadomych powrotów do głosów i obrazów ludzi przed nami, abyśmy na chwilę mogli usiąść, spojrzeć na wartości, których ciągle musimy się uczyć; abyśmy mogli nabrać sił i być może czasem zdystansować się wobec rzeczywistości, a czasem obrać właściwy kierunek na przyszłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *