Nie pytaj o nią, nie pytaj o wódkę. ,,Dom w butelce” – A. Jucewicz, M. Kicińska [recenzja]

Najczęściej kojarzy się to z alkoholowymi wizjami, przemocą słowną lub fizyczną. Wyzwiska, obelgi, albo gadanie bez sensu przez kilka godzin to akurat jeden z tych szczęśliwszych dni dla domowników. Sikanie pod siebie albo na meble, lodówkę, gdzie popadnie to jeszcze jest bezpiecznie, gdy zaśnie na sedesie lub w wejściu do toalety to jest trudno, niekomfortowo dla domowników, ale jeszcze temperatura nie parzy. ,,Przytarganie” jego lub jej do domu, bo zasnęła lub zasnął w parku, na ławce, w centrum wiąże się z wstydem, napiętnowaniem, wytykaniem palcami, upokorzeniem. Ale to nie wszystko. Bo jeszcze dochodzi molestowanie seksualne, gwałt lub przemoc domowa. Wrażliwych od razu przepraszam na wstępie. To kwestie takie, gdy ona lub on są na świeżo pod wpływem. Bo dochodzi jeszcze drugi akt następnego dnia rano, gdy kac męczy, a także epilog płynnie przechodzący w drugą część tragedii, gdy klin został zaleczony klinem i rozpoczyna się ponownie ta niekończąca się opowieść. 

To kwestie takie na świeżo, bo skutki długofalowe ciągną się przez lata, czasem prowadzą na terapię, czasem nie. Czasem są przekazywane genetycznie w psychice, pamięci komórek, chorobach, czy dziedziczonych traumach.

O tych kwestiach długofalowych jest znakomita książka dwóch dziennikarek: Agnieszki Jucewicz oraz Magdaleny Kicińskiej ,,Dom w butelce”. W 12 wywiadach autorki wraz z osobami z różnych środowisk, wrażliwości, profesji obie te sfery przywołują: tych doświadczeń z kimś bliskim uzależnionym w czasie jego picia oraz z niesionych przez lata skutków psychicznych, fizycznych zarówno tego kogoś żyjącego z nią lub nim – alkoholikiem, jak i samego uzależnionego. Wszystko to z pełnym wachlarzem emocji, zjawisk, wydarzeń współtowarzyszących. Książka została wydana w 2021, a więc w okresie pandemicznym, w okresie stanu epidemii i izolacji, które to dostarczyły samotności, straty bliskich lub dotychczasowej pracy, były na pewno też obfite w wiele kryzysów psychicznych czy depresji. Epidemia też ujawniła lub wzmogła przemoc domową, w tym tę związaną z alkoholem, gdy dzieciaki nie mogły stacjonarnie uczyć się, zamknięte w czterech ścianach bardzo często z dysfunkcyjnym rodzicem lub obojgiem na raz.

Różny jest wiek rozmówców obu dziennikarek, bo czasem to 20 – 30-latkowie, czasem 60 – latkowie. To pokazuje różne perspektywy: wizję ludzi, którzy z „bagażem” alkoholizmu bliskich wchodzą w dorosłe życie – w wiek studiów i zakładania rodziny, którzy dopiero się z kolejnym stopniem życia zetkną. Są też przejmujące wyznania ludzi po 60-tce: małżonków, ludzi wspominających swoje zawodowe życie, mówiąc krótko: ludzi już przez życie doświadczonych, życiowo mądrych o chwile radosne ale i trudne. To bardzo ciekawa perspektywa, która sprawia, że to nie jest zwykły zbiór wywiadów ale mi na myśl przywodziła filmy dokumentalne Kieślowskiego: główny temat pokazany przez pryzmat różnych profesji, grup wiekowych, wrażliwości. To przejmująca książka, bo za każdą z tych historii stoi indywidualne cierpienie lub ból, indywidualna próba poradzenia sobie, łez lub chwytania skrawków nadziei. Mnie ta książka mocno ruszała, bo wyobrażałem sobie te osoby. Może właśnie forma wywiadu: wypowiedzi, słów osób, które same opowiadają swoją historię, nie przez reportażową soczewkę dziennikarza, może to obcowanie, „podglądanie” tej słownej i emocjonalnej surowizny sprawia, że w tej książce jest tyle emocji.

Tych herosów, bo tak trzeba nazwać tych ludzi, którzy żyją z uzależnionym, którzy często próbują im pomóc i nie chcą zostawić, którzy muszą pchać ten głaz swej pamięci na terapiach, na których życie te traumatyczne przeżycia wpływają, tych siłaczy socjologicznie charakteryzują autorki we wstępie:

„(…) W domu, w którym centrum życia rodzinnego jest alkohol, przeżycia dziecka, jego potrzeby, pragnienia, problemy schodzą na dalszy plan. Powiedzieć, że takie dzieci wychowują się same, to nie powiedzieć nic. Często stają się rodzicami własnych rodziców, markują i ojcują swojemu rodzeństwu. Koszty niesienia takiego bagażu są gigantyczne. To poza wstydem strach, samotność i brak wiary w siebie. Czasem potrzeba całego życia i wielkiej pracy, żeby ten bagaż zrzucić (…)” 

To opowieść o pokoleniach i różnym sposobie myślenia, ale alkohol zawsze jest tam tym złym. Ten sam alkohol, bez którego nie może odbyć się wesele lub urodziny, którym trzeba opić nowy telewizor, samochód lub mieszkanie, którym trzeba się wkupić w nową pracę lub wypić za zdrowie dziecka, ten sam, który towarzyszy chwilom radosnym ale i depresji, zmagania się z życiem, próbą zresetowania umysłu po ciężkim tygodniu lub chwilowym zapomnieniu o problemach i trudach. Ten sam, który rozbija rodziny, stoi za biciem żony i dzieci, popełnieniem samobójstwa, wypadkami samochodowymi, utratą kontroli nad sobą lub utratą zdrowia i szybszą śmiercią.

To też opowieść o dziecku, które szybko uczy się znać na zegarku, bo to wpływa na jego życie z dysfunkcyjnym rodzicem.

O każdej z tych opowieści można by sporo napisać, o emocjach towarzyszących temu zbiorowi wywiadów z współuzależnionymi. Wiem, że to brzmi źle i żeby tego unikać, ale to opowieść o ,,ofiarach” bo to ludzie, którym matka, ojciec, brat alkoholik zrujnował życie.

To książka o uzależnieniu, o alkoholizmie, ale ogólniej też o tym, jak nas jako ludzi kształtuje ten pierwszy okres dorastania. O tym jak jako ludzie dziedziczymy traumy, bóle, relacje i wzory zachowań w dorosłym życiu, jak te podpatrzone w domu relacje rodziców wpychają nas w role dobrych lub dysfunkcyjnych małżonków, rodziców. To jest też książka o tym, żeby patrzeć empatycznie na ludzi wokół, nawet tych trudnych zanim ich zachowanie ocenimy i osądzimy, bo nie istnieje jakiś aksjomat natury ludzkiej stały dla wszystkich, nie jest nam wgrywany software ze schematami zachowań. I ok, kultura, okres nauczania, moralność, etyka – to nas kształtuje, ale relacje rodzinne są tu najistotniejsze na pierwszym etapie życia. 

To tematy poboczne, te powyżej, ale przede wszystkim to książka o alkoholizmie. O pójściu na terapię albo nie, o poczuciu odpowiedzialności za czyjeś alkoholowe wybory. 

W ostatnich latach zaczęto jawniej mówić o problemie alkoholowym w polskich rodzinach (pisałem o tym w recenzji ,,Mireczka” Aleksandry Zbroi). Problem wynikał być może ze wstydu, stygmatyzacji, czegoś po ludzku niepojętego, bo jak nazwać drugie cierpienie poszkodowanego? Ktoś, kto był ofiarą przemocy zmaga się ze wstydem, ktoś skrzywdzony ma poczucie winy z tego powodu, że był ofiarą, milczy bo wstydzi się, że wyrządzono mu krzywdę: temu biednemu dziecku, tej kobiecie, temu mężczyźnie.  Różne oblicza tego wstydu, tego piętna, tego bólu pokazał reportaż Jacka Hołuby ,,Beze mnie jesteś nikim” (także go recenzowałem), w którym alkoholizm w rodzinach także ma swoje miejsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *